Wsparcie Pedagoga Szkolnego

Kategoria: Nauczanie zdalne Opublikowano: poniedziałek, 30 marzec 2020 adminwww

Spis treści

Szanowni Państwo!

W związku z wprowadzeniem nauki zdalnej na czas pandemii koronawirusa -  wszyscy powinniśmy być wsparciem dla dzieci i młodzieży,dla których obecna sytuacja jest również bardzo trudna i może wyzwalać wiele emocji. Musimy wspierać ich zarówno w przeżywaniu trudnych chwil a także w czasie nauki w domowych warunkach. Ciepłe słowa, cierpliwość, zachęta oraz motywowanie do podejmowania wysiłku są naszym wspólnym celem by móc przetrwać ten trudny czas i z radością wrócić do szkoły. Przetrwajmy ten trudny czas razem.

Jako pedagog szkolny chcę poinformować,że będę służyć pomocą i wsparciem kiedy tylko zaistnieje taka potrzeba.

Jestem do Państwa dyspozycji – zapraszam do kontaktu przez E-Dziennik

Jednocześnie zachęcam do przeczytania ciekawych artykułów w na stronie szkoły w  zakładce:ZDALNE NAUCZANIE oraz  KADRA -Pedagog

Drodzy Uczniowie!

W tym trudnym dla nas czasie życzę Wam i Waszym Rodzicom dużo zdrowia,siły i cierpliwości .Zachowujcie dobry humor i pozytywne myślenie. Zapewniam o emocjonalnym wsparciu i pomocy.

Zapraszam do kontaktu: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

 

Z wyrazami szacunku Katarzyna Cygan- Pedagog Szkolny

 


JAK ZORGANIZOWAĆ DZIECIOM WARUNKI DO PRACY W DOMU ?

 

Odrabianie lekcji nie będzie codzienną udręką, jeśli zostaną stworzone odpowiednie warunki do nauki i pracy.

Praca domowa uniemożliwia często dzieciom  robienie innych, bardziej atrakcyjnych rzeczy. Koledzy, komputer i telewizja kuszą.

Jak w takich warunkach dziecko ma się skoncentrować? Niektóre dzieci siedzą pół dnia przy biurku usiłując wykonać polecone zadania i nic z tego nie wychodzi. Inne znów regularnie zapominają, co było zadane, gdyż uważają,że w ogóle nie ma nic do nauki. W/w sytuacje mogą rodzić konflikty pomiędzy rodzicami a dziećmi i wpływać na wzajemne relacje. Zatem jak temu zaradzić?

Dziecko powinno mieć stworzone odpowiednie warunki do pracy.

Dzieci nie powinny odrabiać lekcji w salonie czy w kuchni, gdyż na tej przestrzeni wiele rzeczy zakłóca spokój, a wtedy naprawdę trudno się skoncentrować na pracy. Kiedy w pomieszczeniu, w którym dziecko ma odrabiać lekcje, kręcą się inne osoby, włączone jest radio czy telewizor nie sposób oczekiwać, że zadanie zostanie wykonane prawidłowo. Sporo dzieci odrabia lekcje, siedząc przed włączonym telewizorem.

Jeśli dziecko odrabia pracę domową w obecności rodzica, istnieje niebezpieczeństwo, że przy pojawieniu się najmniejszych trudności będzie szukało u niego pomocy. Zdarza się, że rodzic jest zawsze pod ręką i dlatego często nadużywa się jego wsparcia.

Dziecko musi się nauczyć pracować samodzielnie.

Przede wszystkim musi nauczyć się wytrwałości i przyzwyczaić się, że nie wszystko od razu się udaje. Musi nauczyć się wkładania wysiłku, żeby dotrzeć do celu.

Nie chodzi tutaj o odmawianie dziecku pomocy, tylko o pomaganie mu w  taki sposób, żeby wzrastało jego poczucie odpowiedzialności i samodzielność.

Zatem postarajcie się doprowadzić do tego, żeby dziecko odrabiało lekcje we własnym pokoju albo w takim pomieszczeniu, gdzie może być samo a bodźce rozpraszające powinny być wyeliminowane.

Spokojne miejsce do pracy

Miejsce pracy dziecka ma szczególne znaczenie. Jest istotnym warunkiem efektywnej nauki.

Powinno być tak dostosowane do potrzeb dziecka, żeby dobrze się w nim czuło. Muszą być przy tym spełnione pewne warunki:

  • Miejsce pracy powinno być jasne. Nie oznacza to jednak, że biurko koniecznie musi być usytuowane przy samym oknie.
  • Biurko i miejsce do siedzenia muszą być dopasowane do wzrostu dziecka.
  • Właściwe oświetlenie miejsca pracy - najlepiej, jeśli światło pada z lewej strony stołu czy biurka.
  • Miejsce pracy powinno być uporządkowane. Jeśli przed rozpoczęciem pracy trzeba długo szukać zeszytów, powstaje u dziecka stres, jeszcze zanim wzięło się do lekcji.
  • Zabawki czy podręczniki, których dziecko nie potrzebuje przy odrabianiu lekcji, powinny być sprzątnięte z biurka.
  • Niezbędne przybory szkolne (ołówki, słowniki, kalkulator) powinny zawsze być pod ręką.

Reguły ułatwiające naukę i pracę:

  • Dziecko odrabia lekcje samodzielnie.
  • Oglądanie telewizji czy słuchanie radia jest zabronione podczas odrabiania lekcji.
  • Karty pracy z poszczególnych przedmiotów są natychmiast porządkowane i wkładane w odpowiednie miejsce.
  • Po odrobieniu lekcji wszystkie przybory wracają na swoje miejsce.
  • Na zakończenie: konsekwentnie przestrzegaj tego, żeby dziecko zaczynało zabawę dopiero po odrobieniu lekcji.
  • Należy często wietrzyć pokój oraz robić przerwy w nauce.

 

Opracowała:Katarzyna Cygan

 

Opracowano na podstawie artykułu p. Izabeli Krawczyk

www.sp6laziska.pl

 

 


 Jak uczyć się szybko, dobrze i bez wysiłku?

 

Nauka robienia notatek :

  • mieć zawsze najmniej 2 długopisy lub ołówki,
  • na kartce papieru marginesy powinny nie zawsze być tylko z boków, ale i z góry i z dołu,
  • warto notować na oddzielnych kartkach,
  • trzeba koniecznie opracować słowniczek własnych skrótów wyrazów, zanotować je z boku, żeby dokładnie wiedzieć, co oznaczają, a nie domyślać się później,
  • pisać czytelnie, wyraźnie, nigdy tzw.maczkiem,
  • nie notować wszystkiego tylko główne zagadnienia,
  • próbować uchwycić sens i zapisywać ogólniej, własnymi słowami,
  • pytać nauczyciela gdy coś jest niejasne, niezrozumiałe,
  • prosić o mówienie w wolniejszym tempie,
  • używać punktów, które następnie wypełnią się treścią,
  • nie wpadać w panikę , gdy umknie nam jakieś słowo, można je uzupełnić później,
  • można prowadzić dwa zbiory notatek, jeden robiony bezpośrednio w trakcie słuchania i drugi już uporządkowany treściami,
  • być spokojnym, rozluźnionym i skoncentrowanym na słuchaniu.

 

Ćwiczenia pomocnicze: tworzenie planu.

Instrukcja: „Plan”, to jak wiecie, streszczenie w punktach, zapisanych w formie bezosobowej.

 Najważniejsze szczegóły umieszczamy w nawiasach.

W niewielkiej liczbie słów musi zmieścić się dużo treści.

Na marginesie piszemy czerwonym ołówkiem daty, nazwy, liczby do dosłownego zapamiętywania.

 Plan musi być napisany tak, że po rzuceniu nań okiem od razu będzie wiadomo, o co chodzi w rozdziale lub książce.

Warto powtarzać, materiał z planem o wiele lepiej się zapamiętuje.

Zróbcie plan jednego rozdziału z dowolnej książki, aby się  upewnić, że potraficie to zrobić.

 

Jak powtarzać, żeby zapamiętać

 

  • żeby dobrze zapamiętać, trzeba najpierw dobrze zrozumieć o co chodzi,
  • powtarzać należy głośno(w korze mózgowej dana informacja zapisuje się dwa razy-kanałem słuchowym oraz wzrokowym),
  • powtarzać należy często,
  • ostatnie powtórzenie powinno mieć miejsce nie tuż przed lekcją, a poprzedniego dnia wieczorem (bo organizm śpi, ale mózg w tym czasie pracuje i „układa sobie” , porządkuje materiał do zapamiętania),
  • warto rymować, co się da,
  • uczenie się musi polegać na logicznym, sensownym, rozumowaniem, wyszukiwaniem zależności, mechaniczne „kucie” na pamięć jest mało efektywne,
  • zapamiętywanie musi przebiegać aktywnie(notowanie, rysowanie, szkicowanie, malowanie, dotykanie, tłumaczenie komuś- im więcej kanałów informacji tym lepiej),
  • warto stosować metody mnemotechniczne, ułatwiające zapamiętywanie,
  • podczas nauki nie wolno być smutnym, poirytowanym, zestresowanym, dobry nastrój sprzyja zapamiętywaniu

Metoda zapamiętywania dosłownego

Jest to metoda uczenia się na pamięć : zaczynamy trzy dni wcześniej, bo po dwóch,  trzech dniach powtórek pamięta się dalej(od czwartego dnia zaczynamy zapominać), staramy wzbudzić w sobie zainteresowanie.

Kolejność czynności:

  • przeczytać dwa razy cichu,
  • po krótkiej przerwie przeczytać dwa razy głośno i jeśli jest to wiersz z odpowiednią melodią i rytmem słów, jeśli tekst jest długi, należy podzielić go na kilka części i z każdą postępować tak, żeby uchwycić sens i zrozumieć o co w tekście chodzi,
  • Po godzinie przerwy powtarzać głośno z zaglądaniem do tekstu,

 

Metoda zapamiętywania  nie dosłownego tzw. całościowo-częściowa

  • przeczytać całość bez podkreślania czegokolwiek,
  • przeczytać całość z podkreślaniem ołówkiem najważniejszych rzeczy,
  • podzielić tekst na kilka sensownych części,
  • powtarzać każdą część osobno, aż do zapamiętania, po opanowaniu pierwszej części przechodzimy do drugiej,
  • przy powtarzaniu każdej następnej partii powinno się zawsze zaczynać od końca części poprzedniej, tworząc tzw.pomost pamięciowy,
  • po dniu przerwy (mózg przez cały czas pracuje porządkuje materiał) należy zebrać wszystkie części w całość i powtórzyć łącznie wszystko od razu.

Nigdy nie mów: Muszę się nauczyć tych nudnych bzdur. Powiedz: chcę to poznać, to interesujące –oczywiście jeśli chcesz się czegoś nauczyć i zapamiętać.

Pisanie wypracowań

  • zacznij pisać co najmniej 2-3 dni przed oddaniem,
  • zapisz tytuł, a pod spodem wszystkie nasuwające Ci się na gorąco skojarzenia,
  • napisz plan wypracowania z uwzględnieniem zasad konstrukcyjnych, a więc zaplanuj początek, rozwinięcie i zakończenie.
  • porozmawiaj z kimś , kogo lubisz i cenisz o tym, co chcesz napisać i dlaczego,
  • nie obrażaj się , jeśli twoje pomysły nie spotkają się natychmiast z aprobatą i uznaniem,
  • korzystaj ze słownika ortograficznego, encyklopedii, leksykonów i dodatkowych materiałów mogących wzbogacić Twój tekst,
  • nie idź na „łatwiznę”, szanuj swoją pracę i czas nauczyciela,
  • pisz swoimi słowami, najpierw na brudno,
  • nie nudź, pisz tak, żeby Ciebie samego „wciągnął” temat,
  • pamiętaj, że każde następne zdanie musi logicznie wynikać z poprzedniego, sprawdź cały tekst pod tym kątem,
  • nigdy nie zakładaj, że nauczyciel wie z góry, co chcesz powiedzieć, pisz tak zrozumiale, aby odbiorcą tekstu miała być osoba, która nigdy w życiu nie była na lekcji języka polskiego,
  • stosuj akapity, gdy wyczerpałeś już jakąś myśl i zaczynasz pisać o czymś innym,
  • nie używaj słów, których nie rozumiesz,
  • nie ściągaj cytatów, bez podania źródła,
  • myśl samodzielnie, nie powtarzaj obiegowych opinii i bądź gotów do obrony swojego stanowiska przy pomocy rzeczowych argumentów (pamiętaj, że zwroty „bo tak uważam „ czy „mój ojciec jest tego samego zdania co ja”, to nie są rzeczowe argumenty)
  • po napisaniu wypracowania sprawdź je dokładnie i popraw błędy,
  • pamiętaj, że „bazgranie” utrudnia nauczycielowi pracę i robi ogólnie złe wrażenie.

Uczenie się języków obcych

Podstawowe zasady:

  • ucz się systematycznie , codziennie, przynajmniej 15 minut-jest to znacznie efektywniejsze niż co drugi dzień po pół godziny czy raz w tygodniu 3 godziny,
  • oprócz korzystania z różnych słowników, w tym obrazkowych (lepiej się utrwala znaczenie wyrazów)załóż własny słowniczek i pisz w nim słowo w danym języku, wymowę, znaczenie polskie oraz przedstawiaj w nim obrazowo znaczenie wyrazu rysując to wszystko, co da się narysować,
  • w słowniczku możesz dodatkowo zamieszczać dany wyraz w kontekście, czyli w zadaniu bądź zdaniach, gdzie najczęściej występują,
  • pisz słówka na oddzielnych kartkach i przylepiaj w domu, gdzie się da: na szafie, ławce, drzwiach , ale tak żeby nie zniszczyć mebli, gdy będziesz pewny, że już pamiętasz dane słowo, zastąp je innym, im częściej w ciągu dnia Twój wzrok padnie na słówka, tym szybciej i niemal bez wysiłku je zapamiętasz,
  • pisz bardzo wyraźnie, wielkimi literami,
  • mów w obcym języku głośno i często,
  • nie pomijaj żadnej okazji, żeby rozmawiać w danym języku, nie przejmuj się błędami, chodzi o pokonanie bariery lęku przed swobodnym wypowiadaniem się,
  • powtarzaj lekcje ze szkoły, tego samego dnia,
  • rozwiązuj i układaj krzyżówki,
  • zapisuj teksty piosenek i śpiewaj je na głos,
  • czytaj łatwe książki dla dzieci i młodzieży, także te z polskim tekstem obok, pamiętaj, że łatwe książki to takie, w których występują znane Ci czasy, same słówka są mniej ważne, często z kontekstu możesz domyślić się o co chodzi,
  • ucząc się dialogów, rób to w parach, po opanowaniu swojej partii zamieniajcie się rolami,
  • korzystaj z pomocy audiowizualnych: płyt, audycji, edukacyjnych gier komputerowych,
  • bądź aktywny: nie nauczysz się obcego języka, czekając aż ktoś Cię do tego zmusi,
  • ucząc się koncentruj uwagę na przedmiocie nauki,
  • ucząc się języka staraj się bawić, dbaj o swój dobry humor, to sprzyja zapamiętywaniu.

źródło: https://zspbialanizna.stronyzklasa.pl/files/35/jak-uczyc-sie-szybko-dobrze-i-bez-wysilku.pdf

 

 


Czy wiemy jak dbać o zdrowie psychiczne dzieci?

 

 

          Wszyscy powinniśmy pamiętać o tym, że od momentu pojawienia się dziecka na świecie, jesteśmy odpowiedzialni za jego zdrowie psychiczne.

Prawidłowe  zdrowie psychiczne dziecka warunkuje jego prawidłowy rozwój fizyczny, emocjonalny,społeczny oraz intelektualny. Rodzice i opiekunowie, którzy od samego początku wspierają ten rozwój chronią dziecko przed wystąpieniem trudności w zakresie zdrowia psychicznego. To samo dotyczy sytuacji, kiedy rodzic zauważy u dziecka trudności związane ze zdrowiem psychicznym i szybko zareaguje na jego symptomy.

Zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży zależy od wielu czynników biologicznych (genetycznych, infekcyjnych, toksycznych) oraz psychospołecznych (rodzina szkoła, grupa rówieśnicza).

Jednak to rodzina ma najważniejszy wpływ na prawidłowy rozwój człowieka ale także rodzina może ten rozwój zaburzać. To w rodzinie dziecko uczy się ról społecznych, stanowi ona zwykle mapę świata dla młodego człowieka. Rodzice swoimi postawami, tym jak okazują miłość, troskę, czułość, zainteresowanie dziecku, stymulują prawidłowy rozwój i potencjał dziecka.

Często to od rodziców zależy czy dzieci będą umiały w pełni wykorzystać swoje możliwości i czy będą się cieszyły dobrym zdrowiem psychicznym w przyszłości.

Krótko mówiąc, wychowując dziecko, chcemy, aby wyrosło na człowieka, który potrafi skutecznie stawiać czoło zmianom jakie zachodzą w życiu, głównie dzięki pewności siebie, zaufaniu do siebie i innych oraz znajomości i akceptacji własnych ograniczeń. 

Oto kilka ważnych spraw dla zdrowia psychicznego dziecka, o których trzeba pamiętać w rodzinie: 

•  stabilna, bezpieczna rodzina (zapewniony byt i podstawowe potrzeby);
•  rodzice rozumiejący własne doświadczenia, przeżycia i emocje - zdolni do adekwatnych reakcji na zachowania i trudności dziecka (rodzice, którzy pracują nad sobą);
•  rodzice konsekwentni, tacy, którzy wiedzą czego oczekują i wymagają od dziecka z miłością oraz potrafią jasno te oczekiwania komunikować dziecku;
•  rodzice, którzy są świadomi tego, że stają się wzorem dla swoich dzieci, że ich zachowania są naśladowane i uwewnętrzniane (szczególnie różne sposoby radzenia sobie z trudnościami, np: rodzic, który reaguje impulsywnie bądź agresywnie może spodziewać się, że jego dziecko podobnie zareaguje w sytuacjach lękowych czy stresowych);
•  rodzice, którzy zauważają i doceniają wysiłki dziecka, jego mocne strony i pozytywne cechy oraz z zadowoleniem mówią o tym dziecku,
  rodzice, którzy okazują dziecku swoją miłość i akceptację, ale także wyraźnie komunikują na co się nie zgadzają, 

 

Jeśli chcesz, aby Twoje dziecko miało satysfakcjonujące i szczęśliwe życie, zachęcaj je do rozmowy z Tobą na każdym etapie rozwoju. Nigdy nie lekceważ problemu dziecka. Jeśli dziecko mówi o swoim problemie -zajmijcie się nim wspólnie a w sytuacjach niepokojących należy skonsultować się się ze specjalistą.

 

Opracowała:K.Cygan

źródło :Teczka Koordynatora ds. bezpieczeństwa.

 

Jak radzić sobie z objawami stresu w trudnym czasie pandemii?

Sposoby proponowane przez NFZ. Warto skorzystać!!!

 

https://www.nfz.gov.pl/aktualnosci/aktualnosci-oddzialow/jak-poradzic-sobie-w-czasie-epidemii-koronawirusa-skorzystaj-ze-wsparcia-psychologicznego,396.html?fbclid=IwAR11S5ByDsKG59ojqB5ydivM5W1q1LGExRBTjmNi3TFaMYMyLj-ki6P485o

 


Bajka o złym królu,wirusie i dobrej kwarantannie

http://dorotabrodka.pl/wp-content/uploads/2020/03/bajka-o-kwarantannie-i-wirusie-z-kolorem.pdf

Zachęcam do przeczytania !!!
Jeśli ktoś z Was miałby ochotę napisać lub narysować jakie są wasze plany na czas po kwarantannie do zapraszam serdecznie.Prace można przesłać na adres mailowy: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
 

ak wspierać dziecko w czasie pandemii?

 

  • Rozmawiaj z dzieckiem o tym co czuje.
  • Zapewnij, że jest bezpieczne, a dorośli pracują nad tym, by wszystko wróciło do normalności.
  • Chroń je przed budzącymi niepokój informacjami i obrazami.
  • Zaplanuj mu dzień uwzględniając czas na naukę ale także na zabawę.
  • Zapewnij mu kontakt z rówieśnikami i rodziną (telefon ,internet).
  • Pamiętaj o tym, że dziecko Cię naśladuje -dbaj o siebie, pokazuj jak Ty przeżywasz i jak sobie radzisz w tej sytuacji.

 Źródło :Informacja z Ministerstwa Zdrowia

 

PRZYPOWIEŚĆ O ORLE.

I O TYM JAK WAŻNE SĄ MARZENIA.

 

Przypowieść o orle to przypowieść o tym, jak łatwo rezygnujemy z marzeń pod naporem opinii innych osób.

  

"Pewnego razu na podwórze gospodarskie upadło orle jajo i znalazło się w zagrodzie dla kurcząt. Orlątko wykluło się i wychowało, a ponieważ jedynym światem jaki znalazło, był świat kurcząt, uważało, że i ono jest kurczakiem. Rozmarzone wielokrotnie spoglądało na bezchmurne niebo, gdzie szybowały pięknie, olbrzymie orły. Jednak matka kwoka zawsze powtarzała: "latanie nie jest dla ciebie, jesteś tylko kurczęciem, ty tego nie potrafisz robić, nie uda ci się, nie masz takich zdolności". Orlątko uwierzyło w to, że nie jest zdolne wzbić się w górę i latać, dlatego grzebało w ziemi na podwórzu wraz z innymi kurczętami. Upłynęło wiele czasu, aż pewnego dnia na podwórze gospodarskie przyleciał piękny, potężny orzeł, który rozpoznał w grzebiącym w ziemi ptaku młodszego brata i powiedział mu: "Przecież możesz wzbić się w niebo, by szybować wysoko ponad górami". Młody orzeł tak uczynił, uwierzył w swoje możliwości, rozpostarł swe skrzydła i odleciał, nareszcie czując się wolnym i spełnionym."

 

Cokolwiek myślisz o sobie i w jakimkolwiek punkcie w swoim życiu się znajdujesz  – wiedz że jesteś orłem. 

 

Jakkolwiek wysoko się wznosisz na swoich wątłych albo bardzo potężnych skrzydłach wiedz, że możesz latać wyżej.

Jakiekolwiek są Twoje codzienne nawyki i zwyczaje, wiedz, że do zwyczajów bycia Królem Ptaków należy nieustanny wzrost, rozwój, rosnąca potęga i równolegle rosnąca pokora.

 

Wiedz,że urodziłeś się orłem.

 Bo Człowiek to cud. Człowiek to fenomen. Człowiek to nieograniczony potencjał. 

Gdziekolwiek jesteś, w jakiejkolwiek sytuacji się znajdujesz, jakikolwiek jest Twój punkt wyjścia – masz nieograniczone możliwości i możesz wszystko zmienić i osiągnąć.

Jeśli wierzysz, że możesz być taki, jaki jesteś dzisiaj i taki już na zawsze pozostać – marnujesz swój potencjał orła na bycie kurczakiem. Zmienisz się tak czy inaczej. To nieuniknione. Już jutro będziesz inny. A kim będziesz za miesiąc, za rok, za dziesięć lat..?

Zdecyduj samodzielnie w jaki sposób się zmienisz i niech to nie będzie przypadek. Rozwijaj się i zmieniaj świadomie. 

Przejmij inicjatywę. Orły zawsze przejmują inicjatywę.

 

Źródło: Przypowieść o orle zaczerpnięta z opracowania Anny i Lecha Zwoleńskich.


Drodzy Uczniowie Publicznej Szkoły Podstawowej w Zgłobicach! 
Zapraszamy Was serdecznie do włączenia się w pożyteczną edukacyjną akcję "Starsi czytają młodszym". 

Celem akcji jest zorganizowanie dla uczniów atrakcyjnej formy spędzania czasu wolnego w domach z uwagi na trudną obecnie sytuację.
Podjęta w ten sposób aktywność pomoże zrelaksować się starszym dostarczając zabawy i radości młodszym kolegom.

Jak to zrobić?

Wybierz i nagraj czytaną przez Ciebie bajkę, opowiadanie, czy historyjkę dla dzieci (max 3-4min).
Przekaż nam swoje nagranie.
Najpiękniej zaprezentowane nagranie udostępnimy uczniom na stronie szkoły.

"Chwila relaksu dla Ciebie -Chwila radości dla dzieci"
   ZRÓBMY COŚ WSPÓLNIE DLA INNYCH!!!

Pytania oraz filmiki należy przesyłać na adres : Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Serdecznie pozdrawiam : K.Cygan - Pedagog Szkolny


ROZMOWA Z DZIECKIEM

 

„Mówcie do dzieci! Nawet jak one nic nie mówią, na pewno słuchają ...bo tak naprawdę potrzebują Was słuchać.”

 

Korzystajcie z każdej okazji, aby porozmawiać ze swoimi dziećmi. Być może traficie na tą chwilę, gdy będą chciały powiedzieć wam o czymś bardzo ważnym, ważnym dla nich, lecz dla Was także. 

Nawet jak one nie mają ochoty mówić, mówcie Wy.

 

Codziennie wieczorem opowiadajcie im o całym Waszym dniu, o tym co się działo, co wam się udało i z czego jesteście zadowoleni, ale też o Waszych smutkach czy niepowodzeniach. Zwierzcie się, zaufajcie! To buduje trwałe i wspaniałe relacje na całe życie.

Dziecko to doceni ;może nie od razu, ale doceni potem, tak jak my i nasi rodzice, kiedyś i teraz.

Pamiętacie...?



Opracowano na podstawie artykułu p.Katarzyny Słoka

www.gimgow.edupage.org

 


Nadopiekuńczość

Chcemy dobrze dla naszych dzieci. Wyobrażamy sobie, że ułatwianie im życia, wyręczanie, chronienie przed całym światem automatycznie wpoi im troskę o ich bliskich. Jest to mylne wyobrażenie. Dając dziecku sygnał, że tylko ono się liczy, że jego dobro i wygoda są najważniejsze, wychowujemy je na człowieka samolubnego i egoistycznego. Jeśli na przesadną troskę znajdujemy racjonalne argumenty usprawiedliwiające takie zachowanie – jesteśmy prawdopodobnie nadopiekuńczy. Trudno to zauważyć i równie trudno się do tego przyznać.

O NADOPIEKUŃCZOŚCI

Babcia czy mama trzęsąca się nad dzieckiem, śledząca każdy jego krok, przestrzegająca przed wieloma czyhającymi niebezpieczeństwami, powoduje u dziecka poczucie zagrożenia, wywołuje i nasila lęk.

 Nadopiekuńczy rodzic przesadnie chroni swoje dziecko. To sprawia, że dziecko nadmiernie koncentruje się na własnej osobie. Dlatego też dzieci mające nadopiekuńczych rodziców wolniej rozwijają się społecznie - zaszczepione obawy przenoszą na kontakty z rówieśnikami. Takie dzieci są mało samodzielne, mają trudności z podejmowaniem decyzji, obawiają się odpowiedzialności i najmniejszego nawet ryzyka. Przesadnie dbają o swoje zdrowie i mają skłonności hipochondryczne. Wymagają ciągłego zapewniania bezpieczeństwa i wspierania.

Nadopiekuńczy rodzice nie dają dziecku okazji do bycia samodzielnym i nie zdają sobie sprawy, że wyrządzają mu krzywdę. Zarówno w przedszkolu, jak i w szkole podstawowej zdarza się wiele sytuacji, kiedy trzeba o czymś zdecydować – dokonać samodzielnego wyboru. Brak umiejętności podejmowania samodzielnych decyzji może prowadzić do frustracji, złości, smutku, a w końcu do bezradności. Również później w dorosłym życiu.

WYUCZONA BEZRADNOŚĆ

Bezradność jest konsekwencją nadopiekuńczości. Dziecko oczekuje od innych załatwiania za nie wszelkich spraw, a także pomocy w rozwiązywaniu najdrobniejszych nawet problemów. Aby to uzyskać, uczy się manipulowania innymi osobami. To nie zyskuje sympatii otoczenia i powoduje trudności w kontaktach z innymi dziećmi. W konsekwencji pogłębia samotność i egocentryzm.

        KONSEKWENCJE

  • Dziecko przyzwyczaja się do koncentracji na swoich potrzebach i oczekiwaniach,

  • Potrzeby innych znajdują się poza jego zainteresowaniami,

  • Dziecko uczy się, że zaspokajanie potrzeb nie musi być połączone z obowiązkami, z wysiłkiem, że mogą być one realizowane kosztem innych osób,

  • Dziecko wie, że jest u steru i może dowolnie kierować rodzicami,

  • Uczy się, że zasady są po to, by nimi dowolnie manipulować.

Ułatwianie dziecku życia przez nadopiekuńczych rodziców, wyręczanie go, chronienie przed całym światem, to ograniczanie dziecka. Prowadzi do wychowywania człowieka niezaradnego, nieśmiałego i samotnego. Z niskim poczuciem własnej wartości, ale z dużymi oczekiwaniami wobec świata. Taki człowiek - to człowiek nieszczęśliwy.

 

Jak sprawdzić czy posiadasz cechy nadopiekuńczego rodzica?

Wykonaj test który został dodany do artykułu jako ćwiczenie. Jeśli na większość pytań odpowiesz twierdząco -jesteś w grupie ryzyka.

 

 

Nadopiekuńczość - Test

Czy jesteś nadopiekuńczym rodzicem? A może niebezpiecznie zbliżyłeś się do tej granicy? Zastanów się. Test ten nie da Ci jednoznacznej odpowiedzi, ale może Ci pomóc zauważyć niekorzystną tendencję.

W części A znajdziesz typowe komunikaty wygłaszane przez nadopiekuńczych rodziców. Ilu z nich używasz na co dzień? Jak często? Zanotuj sobie odpowiedzi. W części B zamieściłam zachowania typowe dla rodziców nadopiekuńczych. Bądź szczery - tylko wtedy znajdziesz odpowiedź na swoje pytanie. Na końcu ćwiczenia znajdziesz klucz i sugestie.

Część A.

Zapisz odpowiedzi jako np.: TAK (= tak, używam kilka razy dziennie) / NIE ( = nie używam).

  1. Daj, ja to szybciutko zrobię za Ciebie! (ubiorę, umyję, nakarmię, posprzątam, itp.)
  2. Uważaj, bo się pobrudzisz!
  3. Uważaj, zaraz spadniesz!
  4. Nie dotykaj tego!
  5. Nie biegnij, bo się przewrócisz / spocisz / zgrzejesz!
  6. Nie jedz tak szybko / pij powoli.
  7. Przecież Cię ostrzegałam!
  8. Widzisz, nie słuchasz mamy, to teraz…!
  9. A nie mówiłam!
  10. Lepiej zostań tutaj ze mną.

Część B.

Zapisz odpowiedzi na pytania jako TAK lub NIE.

  1. Czy często zwracasz się do swojego dziecka cytowanymi wyżej komunikatami?
  2. Czy wyręczasz je często, bo uważasz że sama zrobisz to szybciej / lepiej?
  3. Czy dajesz dziecku niewiele swobody?
  4. Czy stale cierpisz, wyobrażając sobie, jakie niebezpieczeństwa mu zagrażają?
  5. Czy jesteś w stanie usprawiedliwić każdy wybryk Twojego dziecka?

KLUCZ

Część A

- Używasz tylko 1 do 3 z podanych wyrażeń i to sporadycznie - możesz być spokojna.

- Postawiłaś TAK przy 4 do 6 wyrażeniach i zdarza Ci się to kilka razy dziennie – to granica, której nie powinnaś przekroczyć. Masz skłonności do nadmiernego chronienia swojego dziecka. Przeczytaj niżej „Sugestie do testu”.

- Używasz kilka razy dziennie 5 do 10 z podanych wyrażeń - starasz się nadmiernie chronić swoje dziecko. Jeśli uświadamiasz sobie, że używasz ich nagminnie, to czas spojrzeć w oczy swojej nadopiekuńczości. Warto się zwrócić o pomoc z zewnątrz. Przeczytaj niżej „Sugestie do testu”.

Część B

- 1 TAK – to się każdemu zdarza. Niektóre okoliczności zmuszają nas do takiego zachowania.

- Od 2 do 3 TAK - Masz skłonności do nadmiernego chronienia swojego dziecka. Jeśli Twoi rodzice byli nadopiekuńczy, to jesteś w grupie ryzyka. Przeczytaj niżej „Sugestie do testu”.

- Od 4 do 5 TAK - starasz się nadmiernie chronić swoje dziecko. Jeśli uświadamiasz sobie, że robisz to nagminnie, to prawdopodobnie jesteś nadopiekuńczym rodzicem. Warto się zwrócić o pomoc z zewnątrz. Przeczytaj niżej „Sugestie do testu”.

Sugestie do TESTU

Zwróć uwagę na 4 sfery swoich relacji z dzieckiem:

1. Bliskość uczuciowa, dystans emocjonalny między Wami.

Czy Wasze uczucia się zlewają? Czy kiedy jesteś smutna, dziecko też zawsze smuci się z Tobą? Czy kiedy jesteś wesoła, masz poczucie, że dziecko też powinno być wesołe? Na ile reakcje dziecka są niezależne? Czy kiedy jest niezadowolone, albo się złości stajesz na głowie, aby znowu się uśmiechnęło?

2. Pomoc i wsparcie udzielane dziecku przez rodziców.

Jak często udzielasz wsparcia swojemu dziecku? Czy uważasz, że bez Twojej pomocy sobie nie poradzi albo pójdzie mu znacznie gorzej? Czy uważasz, że bez względu na wiek, na pewno i tak będzie potrzebowało Twojej pomocy? W jakich sprawach udzielasz dziecku wsparcia? Kiedy oferujesz mu swoją pomoc?

3. Swoboda dawana dziecku.

Jak często ingerujesz w wybory i decyzje podejmowane przez dziecko? W jakim stopniu i w jakich sprawach pozostawiasz dziecku samodzielny wybór (np. kolor i rodzaj ubrań, jedzenie, rodzaj zabawy, sposób spędzania wolnego czasu, którą woli bajkę)? Czy takie są?

4. Wymagania stawiane dziecku i stopień kontrolowania ich wypełniania.

Czy Twoje wymagania nie są nadmierne? Czy sprawdzasz dziecko na każdym kroku i oceniasz jego zachowanie? Czy czujesz się zmuszona każde zachowanie pochwalić lub zganić? A może nie stawiasz dziecku żadnych wymagań, tylko raczej je wyręczasz?

Wychowując dziecko pamiętaj o zdrowym rozsądku. Spróbuj znaleźć złoty środek między przesadnymi wymaganiami względem dziecka, a nadmierną opiekuńczością, które ograniczają prawidłowy rozwój emocjonalny i społeczny dziecka (kontakty z innymi ludźmi).

Pamiętaj, że rodzice nadmiernie chroniący dziecko, odbierają mu możliwość stania się samodzielną i niezależną osobą. Odbierają szansę na indywidualny rozwój i możliwość uczenia się na własnych błędach. Dają za to przekonanie, że nie wierzą w jego możliwości i poczucie, że do niczego się nie nadaje. Wychowywanie dziecka w atmosferze ciągłego lęku o jego zdrowie i bezpieczeństwo, hamuje u niego spontaniczność i ciekawość świata. Nadmierna opieka nie chroni dziecka, wręcz przeciwnie, naraża je na poważne kłopoty w życiu.

Nie udawaj przed dzieckiem, że jesteś nieomylnym i idealnym człowiekiem. Pokaż, że Tobie również zdarza się popełniać błędy, pracujesz nad sobą i starasz się zmienić na lepsze. Warto sprawdzić, gdzie w pobliżu odbywają się warsztaty umiejętności wychowawczych albo inne zajęcia dla rodziców. Mogą Ci one dać cenne refleksje na temat własnego postępowania i wskazówki, nad czym szczególnie warto popracować. Również możliwość dzielenia się troskami i sukcesami rodzicielskimi, a także wymiany doświadczeń.

Źródło:Autor: Barbara Dziobek
Małopolski Instytut Rozwoju Rodziców


 

Prze"GRA"ne życie

 

Gra i co dalej…

 

„Gry dają mi poczucie wyższości, czuję się naprawdę kimś ważnym; w grze pełnię zawsze rolę przywódcy – czuję się wówczas spełniony; muszę być ciągle w sieci i czuwać nad stanem swojej gry” – to tylko nieliczne wypowiedzi nastolatków, które poświęcają zdecydowaną większość swojego czasu na aktywność, jaką są gry komputerowe.

Gry komputerowe tzw. pudełkowe, gry internetowe – online pozostają obecnie jedną z popularnych aktywności dzieci i młodzieży. Aktualna oferta gier sama w sobie jest ogromna i zróżnicowana: od stosunkowo prostych do niezwykle rozbudowanych. Wraz z rosnącą popularnością gier komputerowych wśród dzieci i młodzieży, pojawiają się narastające obawy rodziców, wychowawców, nauczycieli. Zagrożenia faktycznie istnieją!

 

Treść gry – w wielu grach pojawiają się sceny zawierające agresję, przemoc, używki, wulgarny język. Treść gier nie jest bez znaczenia w kształtowaniu się psychiki gracza. Często dochodzi do zjawiska zobojętnienia na akty przemocy w świeci realnym, do zwiększania siły bodźca w odczuwaniu przyjemności.

 

Nadużywanie – to kolejny, jeśli nie najważniejszy z czynników zagrażających dzieciom i młodzież, ale i nierzadko dorosłym. Czynnik ryzyka zawarty w grach internetowych polega na tym, że aby osiągnąć dobre wyniki należy im poświęcić dużo czasu. Zaniedbanie gry, choćby nawet na krótko, może w konsekwencji skutkować dużym spadkiem w rankingach. Dodatkowym czynnikiem są gracze zorganizowani w drużyny, które wywołują presją na zaangażowanych użytkownikach. Właściwości gier mają to do siebie, że dzieci i młodzież korzysta z nich z niepokojącą intensywnością. Gry online charakteryzują się tym, że zazwyczaj nie mają początku ani końca, a gracz zachęcany jest, aby ciągle podnosił swój wynik, co zazwyczaj wiąże się z wieloma godzinami spędzonymi przy komputerze. Co więcej, może tu zaistnieć presja ze strony innych graczy utrudniająca ograniczenie bądź zakończenie grania. 

 

Nadużywanie gier online może mieć poważne konsekwencje dla funkcjonowania emocjonalno-społecznego dziecka.

 

Interakcja między graczami – większość gier online umożliwia kontakty z innymi graczami, których tożsamość pozostaje często nieznana, przy czym często nie wiadomo nawet, czy są to dorośli czy dzieci. Umożliwia to wyłudzanie danych, naruszenia prywatności lub zachowania związane z przemocą, tym bardziej, że młody gracz nie podejrzewa „współgraczy” o złe intencje.


SYGNAŁY OSTRZEGAWCZE!


Co rodzice muszą uznać za niepokojące:

! Wagarowanie po to, by grać,
! Nieodrabianie zadań domowych i złe oceny w szkole związane z pochłonięciem grami,
! Zaniedbywanie życia towarzyskiego,
! Poirytowanie i rozdrażnienie wywołane brakiem możliwości grania,
! Granie dłużej niż zaplanowano,
! Zauważalny wzrost agresji,
! Granie niemal codziennie,
! Kradzież pieniędzy po to, by grać (opłacać abonament, kupować akcesoria) lub przeznaczanie na to pieniędzy otrzymanych na jedzenie czy inne cele.


Gdy dostrzegasz, że dziecko ma problem z nadużywaniem internetu:

 

  •   Porozmawiaj z dzieckiem i określ swoje obawy.
  •   Rozpoznaj sytuacje, w których dziecko z większą intensywnością sięga po internet, gry - mogą to być sytuacje trudne, z którymi nie może sobie poradzić.
  •  Ustal stały harmonogram dnia i wyznacz określony czas na korzystanie z internetu.
  •   Nagradzaj sukcesy i postępy.
  •   Skontaktuj się z psychologiem, terapeutą.



Źródło:Łukasz Kołomański – pedagog, mediator, trener behawioralny.

 


Wielka moc bajek

Bywa, że dziecko czegoś się boi lub czymś martwi, a Ty nie wiesz, jak mu pomóc. Prawdziwym ratunkiem okazuje się specjalnie skonstruowana bajka. Przedstawię kilka wskazówek, które ułatwią tworzenie bajek pomagających rozwiązać problemy Twojego dziecka. Siła tkwiąca w terapeutycznych bajkach bazuje na następujących przesłankach:

Moc wyobraźni

Od wieków wyobraźnia i wyobrażenia były istotnymi źródłami mądrości, uzdrawiającej siły dla kogoś, kto miał problemy. Należy pamiętać, że umiejętności wizualizacyjne i wyobrażeniowe człowieka są ogromne. Jest to jedna z cech, która różni gatunek ludzki od innych istot żywych. Wyobraźnia wpływa na naszą fizjologię (np. wyobrażając sobie cytrynę powodujemy, że następuje wydzielanie śliny i jej napływanie do ust) oraz reakcje emocjonalne (np. wyobrażenie sobie, że ktoś, kogo kochamy choruje, powoduje autentyczne pogrążenie się smutku z tego powodu). Moc wyobraźni jest ogromna, nie sposób jej przecenić.

Odwrażliwianie

Odwrażliwianie jest jedną z technik behawioralnych, polegającą na uczeniu się reagowania na lękotwórczy obiekt (np. pająka) odprężeniem, a nie paniką. Odwrażliwianie może odbywać się dzięki wyobrażeniom.
Warto przypomnieć, że strach wywołany określonym obiektem jest naturalną reakcją u dzieci z danej grupy wiekowej - noworodki boją się utraty fizycznego wsparcia, nagłych i głośnych dźwięków; 8-miesięczne dzieci najbardziej boją się rozstania z mamą; w 2-letnich dzieciach strach może wywoływać spłukiwanie wody w toalecie, wypuszczanie wody z wanny; 3-letnie dzieci boją się postaci z wyobraźni; 4-letnie dzieci strachem napełnia ciemność.

Modelowanie

Kolejna z technik behawioralnych, która polega na uczeniu przez demonstrowanie. Model prezentuje sposób radzenia sobie z problemem, aktualnie przeżywanym przez dziecko. Modelowanie może polegać na rzeczywistym pokazie lub na wyobrażeniu sobie konkretnej sytuacji. Kiedy dziecko wyobraża sobie osobę, która z powodzeniem wychodzi z trudnej dla siebie sytuacji, samo nabiera wiary, że jemu także się uda, ponadto uczy się, jak sobie poradzić z danym problemem.

Identyfikacja

Utożsamianie z bohaterem bajki pozwala na przejęcie jego zachowania, które doprowadziło do rozwiązania danego problemu w określony sposób.


Tworzenie bajki i korzyści z niej płynące:

Dziecku trudno mówić o swoich problemach. Nie potrafi zwerbalizować swojego strachu, a czasem nawet go rozpoznać. Może też obawiać się, że jeśli wyrazi strach słowami, wówczas on się nasili (dziecko stosuje w tym wypadku "magiczne myślenie"). Spójrz na świat oczami swojego dziecka.

Bohater bajki musi być bardzo podobny do Twojego dziecka, ale nie może być nim. Przede wszystkim należy zmienić imię głównej postaci opowiadania, zabieg ten da dziecku poczucie bezpieczeństwa. Inne szczegóły z życia dziecka powinny być bardzo bliskie oryginału (np. opis pokoju, zabawek, itp.) lub zgodne z nim całkowicie (np. wiek). Bohaterem bajki może też być zwierzątko, które dzielnie radzi sobie z określonymi trudnościami (najlepiej bliskie dziecku lub podobne do niego). W każdym z przypadków dziecko powinno identyfikować się z bohaterem bajki.

Poczucie bezpieczeństwa wywołane przeświadczeniem, że jakaś sytuacja nie zdarzyła się mi (dziecku), tylko komuś innemu, sprawia, że można ją przemyśleć, zbliżyć się do niej, lepiej zrozumieć samą sytuację oraz uczucia jej towarzyszące.

Słuchanie o przeżyciach kogoś, kto doświadcza czegoś podobnego jest pocieszeniem. Dziecko zyskuje przekonanie, że nie jest samo, nie tylko ono przeżywa dany problem.

Działanie terapeutyczne ma już samo spędzanie czasu z rodzicami.

 

 Niezależnie od treści historii, dziecko doznaje uczucia przyjemnej, uspokajającej bliskości z jednym z rodziców. Treść opowiadania pomaga dziecku w pokonywaniu kłopotów, a jednocześnie wzmacnia więź pomiędzy dzieckiem i rodzicami.

Opowiadanie powinno być bliskie temu, co dzieje się w życiu dziecka, jego zakończenie zależne jest od wyobraźni rodzica.

 Istotne jest, aby zakończenie bajki było pozytywne (należy dać dziecku nadzieję, że zdoła znaleźć wyjście ze swoich kłopotów). Dziecko, które nie wierzy, że uda mu się rozwiązać dany problem, nie znajdzie motywacji do wysiłku, żeby coś zmienić, podda się.

Droga do pozytywnego zakończenia bajki będzie z pewnością inna w każdej historii. Musi to być coś, co Wasze dziecko będzie mogło przyjąć i wykorzystać (może wynikać z praktycznej techniki - np. odwrażliwiania, może też wynikać z wiedzy, np. że nawet ogromny smutek z czasem osłabnie i stanie się możliwy do zniesienia).
Dziecko może wykorzystać to, czego się nauczyło na podstawie jednej z bajek i posłużyć się tą wiedzą w wypadku innych trudności.

Pamiętaj, że odpowiednio skonstruowana bajka jest bardzo skuteczna, pozwala dziecku dowiedzieć się czegoś o sobie i swoich problemach. Dzięki bajce dziecko czuje się silniejsze, przekonuje się, że ma wsparcie i jest rozumiane przez najbliższą sobie osobę - przez rodzica.

Źródło: M.Molicka, "Bajki terapeutyczne",

 


Bajka o szarym słowiku

Czy widziałeś kiedyś słowika w zaroślach? Pewnie nie, bo rzeczywiście trudno go zobaczyć. Chowa się w gęstych krzakach bo jest bardzo skryty. Wcale nie jest kolorowy tak jak inne ptaki. Jest troszkę większy od wróbelka, ma brązowo-szare piórka zupełnie bez żadnych wzorków i czarne oczka. Posłuchaj historii o małym młodziutkim słowiczku o imieniu Jasio.

Jaś mieszkał niedaleko rzeczki w gniazdku uplecionym z traw pod niedużym krzakiem. Był jeszcze malutki i bardzo bał się oddalać od gniazdka. Dobrze czuł się gdy jego Mama lub Tata byli w pobliżu. Gdy jednak miał coś zrobić zupełnie sam to już nie za bardzo. Trochę obawiał się innych ptaków i nawet gdy widział, że świetnie się bawią razem to wolał je oglądać z daleka niż się przyłączyć do zabawy.

Gdy tak patrzył na inne ptaki myślał sobie zawsze jakie one są wspaniałe. Widział gila z pięknym czerwonym brzuszkiem i niebiesko-czarnymi piórkami na grzbiecie. A potem Jaś patrzył na siebie i wzdychał widząc, że on taki kolorowy nie jest. Gdy z kolei przyglądał się krukowi podziwiał jaki ten jest duży. Chciałby być taki jak on, a przecież słowiczki są malutkie. Zawsze wydawało mu się, że inne ptaki miały bardziej ostre dzioby, dłuższe ogony, szybciej latały, ładniej machały ogonkami. We wszystkim wydawały się lepsze od niego.

Więc nawet gdy inne ptaszki zapraszały go do zabawy to on wolał siedzieć pod swoim krzaczkiem blisko rodziców i tylko przyglądać się zabawie innych. Tylko wieczorami jak już było ciemno odważał się wzlecieć na sam szczyt krzaka i gdy upewnił się, że nikt go nie widzi wtedy sobie śpiewał. Uwielbiał to robić. To sprawiało mu największą przyjemność. Potrafił tak śpiewać nawet długo w noc i za każdym razem wymyślał nową melodię, która się nigdy nie powtarzała.

Pewnego ranka gdy tak siedział sobie przy swoim gniazdku i jak zwykle podpatrywał z daleka bawiące się ptaszki, zobaczył gila, który mu się przyglądał z boku. Na początku Jaś nie wiedział o co chodzi. Rozejrzał się niepewnie, a gil w tym czasie podszedł do niego i spytał cichutko:
– Czy nauczysz mnie śpiewać?
I zaraz dodał:
– Słyszałem Cię jak śpiewasz wieczorem. To było coś wspaniałego. Ja chyba nigdy tak nie będę potrafił – powiedział zwieszając smętnie dziobek

Słowik był tak zaskoczony, że nie potrafił się w pierwszej chwili odezwać. A gil chyba źle zrozumiał jego milczenie bo potem mówił coraz bardziej smutnym głosem:
– Ty pewnie mnie nawet nie chcesz znać… Bo ja wcale ładnie nie śpiewam… I w ogóle… To ja lepiej sobie pójdę…

Gdy Jaś zobaczył, że ten odchodzi zebrał się w sobie, dogonił go i powiedział:
– Zostań! Ja nazywam się Jaś.
– A ja Florek – powiedział gil i uścisnęli się piórkami z uśmiechem.

– Dlaczego nigdy nie chcesz się z nami bawić? – spytał Florek jak już sobie razem usiedli – nie podobają Ci się nasze zabawy?
– To nie o to chodzi – powiedział Jaś – Jestem taki mały i szary, zawsze myślałem, że nikt się nie będzie chciał ze mną bawić… A nawet gdybym się już przyłączył to na pewno bym sobie nie poradził.

– No co Ty! – zaprzeczył gil – Jak ja chciałbym być taki mały i szary jak Ty gdy się bawimy w chowanego. Ja nigdy wtedy nie mam szans. Zaraz mnie wszyscy znajdują! Ty za to byłbyś mistrzem!

– Posłuchaj – mówił dalej – Każdy ptaszek jest inny. Jeden jest bardziej kolorowy, inny szary, jeden większy, inny mniejszy, jeden dobrze pływa, inny świetnie lata. I to jest właśnie najlepsze! Właśnie dzięki temu gdy się razem bawimy może być tak wspaniale.
– Ja też kiedyś byłem nieśmiały tak jak Ty. Bałem się włączyć do zabawy i wolałem trzymać się tylko blisko Mamy i Taty. To nie było takie łatwe – podejść do innych ptaków i przyłączyć się do nich. Ale zrobiłem to! I bardzo się z tego cieszę!
– Jak mi obiecasz, że nauczysz mnie śpiewać to ja też Ci pomogę – dodał

Jaś zastanawiał się tylko przez chwilę, a potem powiedział zdecydowanie:
– Tak! Chcę się włączyć do zabawy!

Przyjaciele wzięli się za skrzydełka i poszli w kierunku bawiących się ptaków. Florek przedstawił im Jasia i nie minęła chwila, a świetnie się już razem bawili. Okazało się, że mały słowiczek w wielu zabawach był świetny. A nawet gdy coś mu nie wychodziło najlepiej to przecież każdemu czasami coś się nie udaje. Najważniejsza jest przecież wspólna wesoła zabawa.

A wieczorem wszystkie ptaszki poprosiły słowika, żeby ich nauczył lepiej śpiewać. Okazało się, że wszyscy słyszeli wieczorne trele Jasia i chociaż nie wszyscy wiedzieli kto tak pięknie śpiewał to wszystkim się bardzo podobały. Kiedy Mama i Tata wieczorem wrócili do gniazdka to się bardzo zdziwili. Zobaczyli swojego synka jak śpiewał głośno i ochoczo przed grupą wpatrzonych w niego ptaszków. Obrócił się w ich stronę, mrugnął porozumiewawczo oczkiem i uśmiechnął się do nich. A oni byli z niego tacy dumni.

Jak kiedyś na wiosnę usłyszysz wieczorem najpiękniejszy śpiew ptaszka to zapewniam Cię – to będzie właśnie słowik. Nie będzie Ci łatwo go wypatrzeć – jest nieduży i brązowo-szary. Śpiewa jednak najpiękniej w całym lesie!

Źródło: https://bajki-zasypianki.pl/niesmialosc-u-dzieci

 


Bajka o słoniku Bartusiu i jego krótszej nóżce


Słonik Bartuś miał 6 lat. Razem ze swoimi ukochanymi rodzicami – tatą Stefanem, mamą Leokadią i młodszą siostrą Justynką mieszkał w dalekiej i bardzo ciepłej Afryce, wśród gęstych zarośli. Ponieważ był bardzo roztropnym i wesołym słoniątkiem, szybko zaprzyjaźnił się ze słoneczkiem, które codziennie o poranku witało go ciepłym uśmiechem. Bardzo lubił  zabawy z siostrą i kolegą Trąbikiem, który był najlepszym przyjacielem Bartusia. Uwielbiali bawić się razem w berka i chowanego. Na wspólnej wesołej zabawie spędzali  prawie każdą wolną chwilę. A kiedy czasem było smutno, Bartuś i Trąbik siadali razem w ich ulubionym miejscu – w cieniu rozłożystej palmy i o tym rozmawiali. A kiedy skończyli na serduszkach było im dużo, dużo lżej. Oprócz wspólnych zabaw całej trójki i rozmów z przyjacielem, Bartuś uwielbiał także spacery z całą rodziną. przechadzali się pośród wysokich, kokosowych palm, na których rosło mnóstwo wielkich orzechów – pełnych kokosowego mleka, które Bartuś uwielbiał pić na deser. Podczas przechadzek z rodziną, czuł, że jest najszczęśliwszym słoniątkiem w całej Afryce. Czuł się tak pomimo, że szło mu się troszkę trudniej niż jego siostrze i rodzicom – poruszał się wolniej i szybciej męczył, a bolała go przy tym nóżka, ponieważ była krótsza niż jego pozostałe trzy nóżki. Z powodu krótszej nóżki Bartusia cierpiał także jego kręgosłup, który się wykrzywiał i też dość mocno bolał, kiedy słonik kuśtykał podczas spacerów. Jednak Bartuś nie zwracał na to zbytniej uwagi, najważniejsze było dla niego to, że może wspólnie z najbliższymi cieszyć się i śmiać. Wtedy czuł  i wiedział, że jest dla nich ważny i kochają go takim, jakim jest – jego i jego krótszą nóżkę…

Kiedy pewnego dnia cała słoniowa rodzina wróciła już ze spaceru mama, jak co dzień upiekła pyszne, cieplutkie bambusowe ciasteczka, podała kokosowe mleko, które Bartuś tak bardzo uwielbiał i powiedziała do niego:

– Cieszysz się na swój pierwszy dzień w przedszkolu, synku?  – To już jutro – pamiętasz?
– Tak, tak mamusiu, pamiętam… odpowiedział z niepewną minką słonik i dodał:
– Wiesz, mamusiu, pamiętam, jak mówiłaś mi o tym, że to bardzo przyjazne i radosne miejsce, w którym poznam wielu kolegów i będę się z nimi bawił. Troszkę boję się tam pójść… Przecież nie będzie tam ani ciebie, ani tatusia, no i Justynki też nie będzie…

W tym momencie Bartuś ściszył głos, a jego oczy zalśniły łzami… Mama natychmiast to zauważyła i ciepłym głosem, przytulając synka mocno do siebie – odpowiedziała:

– Syneczku, rozumiem, że się boisz, to dla Ciebie coś nowego, ale wiesz, wielu z Twoich kolegów też tam jutro pójdzie pierwszy raz. Myślę, że ich serduszka też będą pełne obaw, ale  jestem pewna tego, że pani przedszkolanka wszystkie wasze obawy przegoni daleko za góry, za lasy, a wy o nich zapomnicie i będziecie się radośnie bawić, aż do chwili, kiedy po każde z was przyjdą  rodzice, by razem wrócić do domu.

– Jeśli tak mówisz, mamusiu, to nie będę się bał! – powiedział już troszkę uspokojony Bartuś. Już po chwili  z rozradowaną miną i wypiekami na policzkach wypił swój przysmak zajadając przy tym pyszne ciasteczkowe łakocie.

Nadszedł pierwszy dzień wizyty Bartusia w przedszkolu… Niby wszystko było tak, jak mówiła mu mamusia, niby wszystko się zgadzało, koledzy, zabawki, pani przedszkolanka… Jednak w pewnym momencie Bartuś zauważył, że wokół niego dzieje się coś dziwnego i po cichutku, pytał sam siebie:

– Dlaczego nikt nie chce się ze mną bawić? Czemu wszyscy tak dziwnie na mnie patrzą?

Bartuś długo, długo nad tym myślał, cichutko stojąc pod ścianą i nic z tego nie rozumiał… Tego dnia, wrócił do domu bardzo smutny, opowiedział o wszystkim mamie i rozżalony krzyknął:

– Więcej nie pójdę do przedszkola! – po czym odwrócił się na pięcie i pobiegł do swojego pokoju. Po chwili weszła tam  mama i ujrzawszy szlochającego synka, powiedziała:
– Wiesz, kochanie, mi też byłoby bardzo smutno, gdyby nikt nie chciał się ze mną bawić.

Na to Bartuś zaszlochał najgłośniej, jak umiał  i z żalem zapytał:
– Ale dlaczego mamusiu? Przecież byłem grzeczny i miły dla wszystkich….

Na to mama po chwili odrzekła z troską w głosie:
– A pamiętasz, syneczku, jak bałeś się pójść do przedszkola i tego, co się tam wydarzy?
– No tak, mamusiu. – odpowiedział zdziwiony Bartuś, a mama dodała:
– Wiesz, dlaczego się tak bardzo bałeś, prawda? No bo, bo… nie wiedziałem, jak tam będzie… – odpowiedział. A  mama na to, mocno go przytulając rzekła:
– Wiesz Bartusiu, że jedna z twoich nóżek jest troszkę inna, niż pozostałe, prawda?

– No tak, ale przecież ty też o tym wiesz, mamusiu i tatuś wie, i Justynka… i się ze mną bawicie… – Tak, kochanie – odpowiedziała mama –  bo bardzo cię kochamy i wiemy, że jesteś bardzo wesołym, rezolutnym i mądrym słonikiem. Wiemy też, że twoja krótsza nóżka nie przeszkadza ci w zabawie, i , że nie zrobimy ci krzywdy baraszkując razem. – Ale myślę, kochanie, że Twoi koledzy mogli się dziś troszkę twojej nóżki przestraszyć.

– Może wcześniej nie widzieli nikogo z krótszą nóżką i bardzo się temu dziwili? Może bali się, że w zabawie mogą zrobić ci krzywdę i będzie cię bolało? A może nie wiedzieli, jak się z tobą bawić?

Bartuś zamyślił się mocno, słuchając słów mamy i dodał z przejęciem:
– Wiesz mamuś, jeden kolega chyba chciał się ze mną pobawić, bo podszedł do mnie, ale po chwili uciekł… – No widzisz syneczku… – rzekła mama – Jak myślisz, dlaczego tak zrobił?
– Hmm… – zastanowił się Bartuś – pewnie dlatego, że nigdy nie widział takiej nóżki, jak moja i się jej przestraszył, a przecież ona nie gryzie… Ha! Ha! – roześmiał się Bartuś i z uśmiechem krzyknął – Mam pomysł! Mam pomysł!
– Jaki, syneczku?  –   zapytała zaciekawiona mama, a Bartuś z dumą w głosie rzekł:


– Pani przedszkolanka powiedziała nam , że jutro opowie nam o tym, dlaczego jest tyle różnych zwierzątek na świecie i dlaczego każde jest ważne. A  ja i moi koledzy: lwiątko, żyrafiątko, strusiątko i tygrysek, będziemy opowiadać czym różnimy się od siebie. Pójdę do przedszkola i opowiem wszystkim o mojej nóżce , bo przecież nikt z moich kolegów takiej nie ma i opowiem też  o tym, że ona wcale nie jest straszna, że nie trzeba się jej bać i że mogę się bawić, bawić i bawić, tak jak wszyscy!

– Brawo! Świetny pomysł! – zawołała mama, a po chwili namysłu, dodała:
– Dziś wieczorem tatuś odbierze od doktora twoje nowe ortopedyczne buciki. Kiedy pójdziesz w nich jutro do przedszkola, możesz opowiedzieć kolegom o tym, że twoje buciki są bardzo wyjątkowe, z magiczną wkładką, która sprawia, że twoje nóżki są równe, nie utykasz i nie boli cię kręgosłup, no i chodzi ci się dużo wygodniej.

– Tak, mamusiu! Właśnie tak zrobię! – zawołał Bartuś i rozradowany pobiegł bawić się w berka z Justynką i Trąbikiem.

Kiedy na drugi dzień Bartuś przyszedł do przedszkola, bardzo cieszył się na to, że będzie mógł wszystkim opowiedzieć o swojej nóżce. Z radością poszedł na zajęcia, grzecznie siadając w kółeczku i tak jak jego koledzy z zaciekawieniem słuchał o tym, że na świecie mieszka bardzo dużo zwierzątek, że wszystkie są tak samo ważne. I chociaż różnią się od siebie są sobie wzajemnie potrzebne… A potem w klasie zrobiło się bardzo głośno, bo każdy chciał opowiedzieć coś o sobie. Kiedy Bartuś zaczął opowiadać o swojej nóżce, zwierzątka otworzyły pyszczki z ciekawości i bardzo się dziwiły słysząc, że urodził się z krótszą nóżką i ucieszyły się, kiedy powiedział, że wcale mu ona nie przeszkadza w zabawie. Słonik czuł się dumny z tego, że wszyscy słuchają go z uwagą i pozwolił nawet, by koledzy mogli dotknąć jego nóżki i przekonać się, że wcale nie jest taka straszna…

A ortopedycznych bucików, które nosił, każdy mu zazdrościł, bo nikt nie miał w swoich magicznej wkładki. Od tamtego dnia nikt z kolegów nie bał się już krótszej nóżki Bartusia i wspólnym zabawom nie było końca.

Źródło: https://bajki-zasypianki.pl/bajka-o-sloniku

 


Nowe buty Zosi

Były dokładnie takie, jakie sobie wymarzyła. Stały na środkowej półce, na wystawie sklepu, do którego właśnie wchodziły razem z Mamą. Pięknie oświetlone jasną lampą, wyglądały jakby czekały na księżniczkę z bajki. Zwróciła na nie uwagę już tydzień temu, gdy wracała tędy ze swoją przyjaciółką Julką ze szkoły.

Poprosiły o nie panią sprzedawczynie i mogła je wreszcie wziąć do rąk. Buty były z przodu gładkie i praktycznie całkowicie białe, bliżej pięty miały miękkie, jasnoszare futerko, które Mama nazywała zamszem. Podeszwę pokrywały biało-różowe wzory, wyglądające jakby pochodziły ze skóry bajkowej zebry.

No i ten kwiatek! Na prawym bucie przyczepiona była łodyżka z liśćmi, a na niej piękny różowy kielich z płatkami. Od nich odstawały mniejsze łodygi z błyszczącymi koralikami mniejszych pąków. Koleżanki pękną jutro z zazdrości!

Mama spytała jej czy nie będzie problemu ze sznurówkami. Były wyjątkowo długie, a to oznaczało sporo wiązania. Na szczęście u góry był też rzep i dodatkowo buciki można było zapiąć suwakiem z boku. Były idealne! Nawet nie chciała przymierzać innych tylko powtarzała, że te są bardzo dobre i że pasują jak ulał i że ten rozmiar jest akurat i że na pewno ich nie pobrudzi i że o nie będzie dbać i że już mogą wychodzić ze sklepu.

Drogę do domu ledwo pamiętała, również obiad, który potem zjadła.
– Idę do Julki się uczyć! – Zawołała w stronę Mamy wciągając nowe buty na nogi. Nie czekając na odpowiedź wybiegła z domu. Tak naprawdę to nie mogła się doczekać by pochwalić się butami przyjaciółce.

Kawałek za domem skręciła z drogi i dalej przez dziurę w siatce, by przejść znajomym skrótem przy opuszczonym domu. Pomimo, że ostatni deszcz była parę dni temu, były tu jeszcze resztki kałuż. Przeskakiwała je, starając się nie ubłocić swoich nowych bucików.
Podczas skoku poczuła dziwne szarpnięcie od strony lewego buta. Przy kolejnym znowu to samo z prawego. Spiesząc się zignorowała to. Po kilku krokach nogi zaczęły się jej jednak plątać, a buty zaczepiać o siebie. Gdyby ktoś ją zobaczył z boku, to pewnie zaśmiałby się w głos. Wyglądało to tak, jakby się sama chciała kopnąć w kostkę. Jej nie było jednak do śmiechu. Gdy powtórzyło się to znowu, była już całkiem zaniepokojona. Szczególnie, że w końcu nie udało jej się jednym susem przeskoczyć niedużego pniaka zawalającego ścieżkę.

Po kolejnym kroku nadepnęła jednym butem drugiego i wyrżnęła się jak długa. Oszołomiona siedziała przez chwilę trzymając się za stłuczone kolano.
– Co się dzieje? – zawołała
– To przez prawego! To ciamajda i oferma! Kroku nie może zrobić żeby się nie potknąć! – Usłyszała głos dochodzący z dołu.
– Tak? Tak? Zawsze przez prawego! A kto jak tylko gdzieś wyjdziemy to zaraz się w błocie uwala? I jeszcze do tego mnie ochlapie? – Usłyszała kolejny głos.

Zosia nie mogła uwierzyć własnym oczom i uszom. Wyglądało na to, że jej super-buty na dodatek umiały mówić. Wyglądało też na to, że się właśnie pokłóciły. Zapomniała przez chwilę o bolącym kolanie. Tymczasem buty wołały dalej jeden przez drugiego.
– Jak możesz tak mówić? To Ty pierwszy mnie ochlapałeś! Zobacz jak wyglądam!
– To dlatego, że nie uważasz jak stajesz i sam wlazłeś w błoto!!!

Kłótnia była coraz ostrzejsza i Zosia nie mogła już tego słuchać. Wyglądało jakby buty chciały się zaraz na siebie rzucić. Chrząknęła i postanowiła się wtrącić.
– Jestem Zosia! – Powiedziała grzecznie, starając się zachować spokój.
– Ja jestem Prawy. – Odburknął but po prawej stronie.
– A ja Lewy – Dodał ten drugi.
– Co się stało? O co się sprzeczacie? – spytała

Przez chwilę wydawało się, że kłótnia znowu się zaczyna od początku.
– On mnie kopnął!!!
– Ochlapał mnie!
– Przez niego się wywróciliśmy!!
– On mnie nie lubi!
– On zawsze chce być z przodu!!!
– On ma lepiej zawiązane sznurówki! Na pewno jego bardziej lubisz!
Pretensjom nie było końca. Zosi było trudno cokolwiek powiedzieć wśród przekrzykujących się głosów.

– Po kolei! Nie wszystko na raz! – Udało się wreszcie zatrzymać potok ich słów.
– Po pierwsze sznurówki. To ja je wiązałam i starałam się jak najlepiej. Nie umiem jeszcze wiązać tak dobrze jak Mama, więc na pewno i jedno i drugie można poprawić. Ale nie jest to powód, żeby się na siebie złościć i kłócić ze sobą!
– Jesteście dla mnie jednakowo ważni i tak samo Was lubię! Przecież w jednym bucie nie wyszłabym z domu i nie ważne czy w prawym, czy w lewym.

Buty przycichły i słuchały uważnie. Zosia mówiła dalej:
– Czy nie widzicie, że nawet, jeżeli lewy ochlapał prawego, to nie znaczy to, że zrobił to specjalnie? Czasami po prostu tak się zdarza. Jeżeli do kogokolwiek możecie mieć pretensje to do mnie, bo to ja pobiegłam na skróty przez kałuże.
– Gdy chodzę i biegam to raz mam jedną nogę z przodu, raz drugą. Gdy wiążę buty to raz lepiej uda mi się zawiązać prawy, raz lewy. Nie oznacza to, że kogoś lubię bardziej od innego!
– Naprawdę bez sensu jest to, że teraz siedzimy, ja mam stłuczone kolano, a Wy kłócicie się, kto kogo kopnął i kto chciał być z przodu. – Była aż dumna z siebie, że tak spokojnie, poważnie i mądrze im wszystko tłumaczy.

– A prawy but to ma kwiatek, a ja nie mam? – Powiedział cicho i smutno lewy.
Zosia spojrzała na swoje buty. Rzeczywiście. Tego nie dało się nie zauważyć. Po chwili zastanowienia powiedziała:
– Lubię was jednakowo i mogłabym nawet zerwać kwiatek z prawego. Bylibyście bardziej do siebie podobni. Wolałabym jednak tego nie robić – mogłaby zostać dziura i ślad, a na tym obydwa byście ucierpiały.
– Poza tym jesteście różne i nie znaczy to, że jednego lubię bardziej od drugiego. Wszyscy jesteśmy trochę różni i to bardzo dobrze. Gdybyście byli tacy sami, nie mogłabym was założyć na moje nogi – mam przecież stopę prawą i lewą. Pewne różnice po prostu są i trzeba je zaakceptować. Nie ma co się nimi martwić. Jedno jest pewne – oddzielnie byłoby Wam gorzej, jesteście jak bracia, którzy są razem.

Widać było, że butom ta rozmowa pomogła i poczuły ulgę. Ponieważ Zosię kolano też przestało już boleć, więc wstała i spokojniejszym teraz krokiem poszła do Julki. Tak jak się spodziewała – przyjaciółka była butami zachwycona. Po krótkiej nauce (w końcu obiecała Mamie, że do Julki idzie się uczyć) wyszły jeszcze razem na spacer. Zosia oczywiście w nowych super-butach.

Już po powrocie w domu, tego wieczora, zasypiając w swoim ciepłym łóżku Zosia myślała o całym dniu. Kto by pomyślał, że buty mogą mieć tyle powodów do sprzeczek. I to czasami tak głupich? Przecież są jak bracia i są stworzeni by być razem?

Spojrzała na nie. Uprosiła Mamę i ta pozwoliłaby postawić je w jej pokoju na szafce, na honorowym miejscu. Dzięki temu mogła je cały czas widzieć. Zosia uśmiechnęła się do siebie. Stały razem i tak słodko razem wyglądały – jakby się przytulały. Jak kochające się rodzeństwo.

Źródło: https://bajki-zasypianki.pl/klotnie-rodzenstwa/


Jeżyk Cyprian i głosy nocy 

Cyprian leżał w swoim łóżeczku w norce. Było miękko i ciepło. Wcale jednak nie miło. Kręcił się i wiercił, a kotłujące się w głowie myśli nie dawały mu spokoju, nie mówiąc już o śnie. To nie był dobry dzień. Wiedział to już rano, gdy wystawił głowę z norki, a deszcz kapnął mu mroźną kroplą na nosek. Cały świat był szary i zimny. Jesień była w pełni, a to oznaczało, że ciepłe i słoneczne dni odeszły na długo.

Wkrótce po śniadaniu posprzeczał się z borsukiem Emilem. Borsuki mają zwyczaj oznaczania okolicy swoim zapachem. Pomaga im to odnaleźć drogę do domu i orientować się w terenie. Jeżykowi ten zapach nigdy się nie podobał, a w taki dzień jak ten po prostu przeszkadzał. Postanowił zwrócić uwagę Emilowi, żeby tego nie robił. Ponieważ i on i borsuk nie byli w dobrych humorach zrobiła się z tego zaraz wielka kłótnia. Emil się obraził i powiedział, że zawsze tak robił, robili tak jego rodzice i dziadkowie. Dodał, że nie zamierza przestać i że jeżeli Cyprianowi to przeszkadza to może po prostu wynieść się ze swoją norką w inne miejsce. Jeżykowi teraz było przykro, bo przecież Emil to jego dobry przyjaciel i nie chciał go obrazić. Ale co miał robić? Ten zapach na pewno nie tylko jemu przeszkadzał.

To nie było wszystko. Na ten dzień zaplanował sobie wspólnie z liskiem Kryspianem wyprawę na drugą stronę jeziora. Gdy okazało się jednak jak jest zimno i nieprzyjemnie to nawet mu do głowy nie przyszło, by wyruszyć. Okazało się, że Kryspian, który ma grube futerko i któremu zimno nie przeszkadza czekał w południe pod umówionym dębem. A Cyprian nie przyszedł. Gdy po długim czekaniu lisek odszukał jeżyka był już bardzo rozeźlony. Gdy do tego zobaczył, że Cyprian w najlepsze zbiera grzyby na obiad to nawet nie dał mu nic wytłumaczyć. Krzyknął tylko, że takiego przyjaciela to on nie chce, odwrócił się i poszedł.

Z kolei pod wieczór, gdy jeżyk wracał do swojej ciepłej norki był tak zamyślony i przejęty wydarzeniami dnia, że nie zauważył, że na drzewie siedzi kruk Bazyli. Bardzo lubi i podziwia mądrego kruka, a teraz nawet się nie przywitał. Przeszedł tylko dołem z główką spuszczoną w dół. Tak jakby go unikał, a przecież tak wcale nie było. Zobaczył go dopiero, gdy Bazyli zerwał się do lotu. Ten na pewno sobie pomyślał, że Cyprian to bardzo źle wychowany jeżyk.

Teraz leżał w swojej ciepłej norce i bardzo chciał już zasnąć. Cały czas coś było jednak nie tak. Niby jamka, w której leżał była jak zawsze wygodna. Niby przykrycie z liści cieplutkie, jak co dzień. Niby powiewy wiaterku leciutkie i miło muskające jego pyszczek. Cały czas jednak w głowie siedziały mu myśli o całym dniu. Słyszał je, jako głosy w swojej głowie i wokół siebie. Dalsze, bliższe, głośniejsze, cichsze – wspominające sprawy dnia – w większości te niezbyt miłe. Tak bardzo chciał zasnąć, że zaciskał powieki i aż marszczył nieco nosek. Nie pomagało to jednak i głosy dalej dobiegały ze wszystkich stron.

Z tyłu, niedaleko słyszał głos Emila, tak jakby komuś opowiadał on historię ich kłótni. “Zawsze myślałem, że Cyprian to mój przyjaciel, a teraz okazało się, że nie podoba mu się, że jestem borsukiem. Przecież każdy wie, że wszystkie borsuki oznaczają swój teren. Tak zawsze było i nigdy nikomu to nie przeszkadzało. A on powiedział, że wszyscy mi to mają za złe. Jak mógł tak?”. Głos borsuka w kółko powtarzał swoje pretensje. Cyprian nie był pewien, czy dźwięki dobiegały z zewnątrz norki, czy po prostu odtwarzał w głowie ich sprzeczkę i słowa, które tam padły.

Z drugiej strony słyszał liska Kryspiana. Z wyrzutem w głosie opowiadał jak to czekał i czekał pod dębem, a w tym czasie jeżyk w najlepsze zbierał grzyby na obiad. “Tak nie robi przyjaciel!” powtarzał.

Z kolei w środku głowy słyszał głosem Bazylego powtarzane “Ten młody jeżyk to już nawet się nie przywita. Udaje tylko, że nikogo nie widzi. A kiedyś był z niego taki miły maluch…”. Chciał mu wytłumaczyć, że to taki dzień tylko…, że nie zauważył…, że posprzeczał się z przyjaciółmi… Nic to jednak nie dawało i głos kruka w kółko powtarzał swoje.

Wszystkie te dźwięki kotłowały mu się w głowie nie dając spać. Im bardziej jeżyk starał się zasnąć, im bardziej zaciskał powieki, im bardziej próbował uciszyć głosy w głowie tym bardziej sen się oddalał.

W końcu odetchnął głęboko i dla odmiany teraz wsłuchał się w nie uważnie. Zauważył, że chociaż nie może ich wyłączyć to jednak może je trochę zmieniać. Tak jak w jakimś magicznym urządzeniu z pokrętłami gdzie można pogłaśniać, ściszać, przesuwać i zmieniać.

Wsłuchał się w to, co mówił Emil. Zrobił nawet troszkę głośniej, żeby na pewno wszystko zrozumieć. Gdy nadszedł odpowiedni moment jeżyk przerwał i powiedział, że przeprasza. Zrobił to tak, jakby spokojnie rozmawiali ze sobą w norce Cypriana. Dodał, że nie chciał mu sprawić przykrości i że chce żeby byli dalej przyjaciółmi. A sprawy oznaczania terenu na pewno uda się jakoś ustalić i pogodzić. Borsuk mógłby to na przykład robić wtedy, gdy jeżyk będzie gdzie indziej, tak by mu nie przeszkadzało. Głos Emila zaczął się przesuwać w bok, oddalać i cichnąć. W końcu stał się szmerem, ledwie słyszalnym z rogu norki.

To samo zrobił z Kryspianem. Wysłuchał, powiedział, że jest mu przykro i dodatkowo obiecał, że zaprosi go na następny obiad, żeby dodatkowo przeprosić za to czekanie w zimnie pod dębem. Głos liska zmienił się na dużo spokojniejszy i brzmiał teraz tak, jakby tamten zaczął się uśmiechać. Oddalił się i ledwie szemrał z drugiego kąta norki.

Cyprian słyszał jeszcze Bazylego. Mocny głos starego kruka brzmiał dalej bardzo wyraźnie. Jeżyk spróbował przekręcić inne magiczne pokrętło i głos zmienił się nagle w dobiegający z dołu piskliwy głos małej myszki. “Piii! Pi! Pi! Piii!”. Cyprian nie mógł się powstrzymać, by się nie uśmiechnąć do siebie. Ciche popiskiwania małej myszki już nie przeszkadzały.

Głosy ucichły. Jeżyk postanowił, że jutro znajdzie każdego z nich, porozmawia i przeprosi. To nie był dobry dzień, ale jutro będzie nowy – na pewno lepszy. Przyjaciele są najważniejsi i zrozumieją. Cyprian poczuł się ciepło i dużo lżej. Był bardzo śpiący i nie słysząc kotłujących się w głowie głosów oddychał teraz spokojnie i równo.

W środku norki było ciepło i miło. Powiał wiatr delikatnym świstem i szumem. Zrobił taki dźwięk jak wtedy, gdy ktoś chce kogoś uciszyć… “Ćsiiiiii…”. Cały świat usłuchał i wszystko wokół zamilkło. Cyprian bardziej naciągnął na siebie kołderkę z liści, odetchnął jeszcze raz głęboko, uśmiechnął się i wreszcie zasnął.

Źródło https://bajki-zasypianki.pl/glosy-nocy/

 


Jak myśleć pozytywnie?
 
Drodzy Uczniowie!
Przesyłam kilka wskazówek - jak myśleć pozytywnie!!!
Może to ćwiczenie zagości na stałe w waszym codziennym życiu a na pewno przyda się w obecnym czasie.
Zapraszam do kontaktu służę pomocą i wsparciem.
K.Cygan 
Pedagog  szkolny  
 
Zachęcam  do czytania bajek terapeutycznych. Bajki są dobre zarówno dla małych i jak i dużych!
Pomagają w pokonywaniu lęków uczą i bawią!!!
Życzę miłej lektury. 
 
 

Bajka włoska o miesiącach.  

Złe słowa, które o innych powiemy wracają do nas podwójnie. Już lepiej milczeć niż obmawiać i obrażać. Natomiast dobre słowa odwdzięczą się nam miłością i szacunkiem. Warto to złotymi literami w skale wykuć i zapamiętać na zawsze

Posłuchajcie mojej opowieści, a przyznacie mi rację.

Dawno, dawno temu żyło sobie dwóch braci – Lorenzo, który był bogaty jak książę i Marco, który ledwo wiązał koniec z końcem. Mimo swojej wielkiej fortuny bogaty brat nie chciał wspomóc biednego nawet jednym groszem. Marco postanowił więc opuścić kraj i szukać szczęścia w szerokim świecie.

Tułał się tak po odległych krainach, aż pewnego mokrego i zimnego wieczora dotarł do gospody, gdzie zastał dwunastu młodzieńców siedzących wokół ogniska. Gdy Ci zobaczyli biednego chłopca w obdartym ubraniu, zdrętwiałego z zimna zlitowali się i zaprosili, by usiadł z nimi przy ogniu.

Marco przyjął z ulgą zaproszenie i usiadł w cieple. Gdy tak się wygrzewał, jeden z młodzieńców, którego twarz była tak posępna, że można było się jej wystraszyć zapytał – „Jak Ci się podoba ta pora roku?”.

Co o niej myślę?” odrzekł Marco. „Myślę, że wszystkie pory roku są ważne i każdy miesiąc ma swoje miejsce. Każdy chciałby, żeby było tak jak lubi. Nie zastanawia się nawet czy wyszłoby to dobre, czy na złe. Kiedy zimą pada, chcemy, żeby słońce wzeszło i ogrzało ziemię. Latem, w sierpniu narzekamy na upał, ale też nie chcemy chmur i deszczu. Gdyby nasze zachcianki się spełniły świat wywróciłby się do góry nogami. Ziemia nie odpoczęłaby zimą, zboża zasiane wiosną nie wzrosłyby latem i nie dałyby plonów jesienią. Niech natura radzi sobie sama. Liście drzew dadzą nam cień latem, a polana ogrzeją nas zimą.”


Mówisz jak prawdziwy mędrzec!” odpowiedział jeden z młodzieńców „Ale nie zaprzeczysz, że marzec, którego teraz mamy, wyjątkowo daje się nam we znaki. Cały ten mróz i deszcz, śnieg i grad, wiatr, mgły i burze. Bardzo on nam życie uprzykrza.”.

Tyle złego powiedziałeś o tym biednym miesiącu, ale nie widzisz korzyści, które nam daje.” – odpowiedział Marco. „To on właśnie sprowadza nam wiosnę. To właśnie wtedy rośliny i zwierzęta zaczynają się budzić do życia.”

Młodzieniec bardzo ucieszył się słuchając tego. Tak naprawdę był to właśnie marzec, który razem ze swoimi jedenastoma braćmi odpoczywał w gospodzie. W nagrodę za tak dobre słowa dał Marco małą szkatułkę, mówiąc: „To prezent ode mnie. Jeżeli czegoś będziesz potrzebował, wystarczy, że o to poprosisz i ją otworzysz, a Twoje życzenie się spełni.” Zaskoczony Marco długo dziękował za wspaniały dar. Późną nocą, zmęczony wrażeniami dnia zasnął, ściskając pudełeczko w dłoniach.

Rano, gdy tylko słońce swoimi promieniami rozświetliło każdy zakamarek gospody pożegnał się z młodzieńcami i ruszył swoją drogą. Bardzo chciał wypróbować moc skrzyneczki więc przeszedł tylko kilkadziesiąt kroków pokrytą zaspami śnieżnymi drogą i otworzył ją mówiąc „Poproszę o zadaszony powóz, w którym ciepło i wygodnie do domu pojadę.” Ledwie wypowiedział te słowa, a przed nim pojawiła się karoca zaprzężona w cztery piękne konie. Wspaniale zdobione drzwi prowadziły do eleganckiego i ciepłego wnętrza, gdzie wygodnie się rozsiadł i ruszył szybko w stronę domu.

Gdy po jakimś czasie ochłonął z zachwytu i szczęścia poczuł jak bardzo jest głodny. Otworzył więc zaraz pudełko i powiedział – „Chciałbym teraz coś zjeść”. Gdy tylko skończył mówić pojawiła się przed nim taca wypełniona wykwintnym jedzeniem. To była uczta godna króla.

Zjadł i ruszyli dalej. Pod wieczór dojechali do brzegu lasu. Marco bardzo spodobało się to miejsce, wyjął więc szkatułkę i powiedział. „Dzisiaj chciałbym właśnie tutaj przenocować.” Znowu, jak za dotknięciem różdżki pojawił się przed nim zdobny namiot, w którym przykryte delikatnymi atłasowymi prześcieradłami i hiszpańską kołdrą czekało łoże jakiego nie powstydziłby się nawet król. Stał przy nim bogato zastawiony stół z aromatyczną wieczerzą.

Następnego dnia, gdy tylko kogut, który jest szpiegiem słońca oznajmił swojemu panu, że czas przepędzić na dobre cienie nocy Marco otworzył swoje małe pudełko i powiedział – „Teraz poproszę o wspaniały strój, bo zobaczę się dziś z moim bratem i chciałabym zrobić na nim odpowiednie wrażenie.” Zgodnie z życzeniem pojawił się przed nim surdut godny księcia, z najbogatszego czarnego aksamitu, obszyty czerwonymi lamówkami i ozdobiony żółtym atłasem. Marco założył go i tak wyszykowany ruszył do domu brata.

Kiedy Lorenzo zobaczył go przybywającego w takim luksusie, zaczął zaraz się dopytywać jakie to szczęście go spotkało. Zasypywany pytaniami brata Marco opowiedział mu o młodzieńcach, których spotkał w gospodzie i podarunku, który od nich dostał. Nie tłumaczył mu tylko wszystkich szczegółów rozmów jakie odbyli.

Bogaty brat od razu wpadł na pomysł by powtórzyć wyczyn Marco. Zaprosił więc go do pokoju w swoim domu, żeby ten odpoczął i pod byle pretekstem ruszył w kierunku gospody. Zgodnie z opowieścią brata znalazł tam dwunastu młodzieńców przy ognisku. Po krótkim przywitaniu jeden z młodzieńców zadał mu podobne pytanie – o opinię o aktualnym miesiącu, marcu.

Odpowiedź Lorenzo była jednak zupełnie inna – „Cóż za przeklęty miesiąc! Sprowadza na wszystkich przeziębienia i zły nastrój. Marzo e’ Pazzo – Marzec jest szalony! Pogoda się zmienia co chwilę i nigdy nie wiadomo czy się ubrać ciepło czy lekko i kiedy zabrać parasol. Najlepiej, gdyby tego miesiąca w ogóle nie było i po zimie od razu nastawała wiosna.

Marzec słuchał tego w milczeniu i nie dał po sobie poznać jak bardzo był zagniewany. Dopiero rano, już na odchodnym dał Marco prezent – pięknie zdobioną butlę wina mówiąc „Kiedy będziesz chciał skosztować znakomitego trunku powiedz tylko – Butlo, polej mi, a zobaczysz, jak popłynie strumieniami.”

Lorenzo podziękował młodzieńcowi i ruszył z powrotem nie mogąc się doczekać, kiedy spróbuje mocy magicznej butli. Gdy dotarł do domu pobiegł zaraz do piwniczki na wino i tam wypowiedział magiczne słowa – „Butlo, polej mi!”. Zamiast jednak nalewać wina, butla zaczęła okładać go po nogach, brzuchu, plecach i głowie z taką siłą, że po chwili krew brata polała się na podłogę. Lorenzo krzyczał z bólu, ale nic nie mógł na to poradzić. Przerwał to dopiero Marco, który usłyszał wołanie brata i zbiegł do piwniczki. Korzystając z mocy szkatułki powstrzymał butlę.


Gdy zbolały brat już doszedł do siebie opowiedział mu całą historię. Marco pokiwał głową i powiedział, że sam na siebie nieszczęście sprowadził i nikogo, oprócz siebie samego winić za nie może. Gdyby dobrze mówił o młodzieńcach to może szczęście by go spotkało, a tak lepiej byłoby, gdyby się w ogóle nie odzywał. Dziwił mu się też, że mając tyle bogactwa szukał go więcej tak się narażając.

Ktoś inny mógłby nie chcieć takiego brata znać, ale on wie, że dla hojnego Niebo jest skarbnikiem. Szczęście w nieszczęściu – właściwie tak naprawdę to właśnie chciwość brata doprowadziła go do gospody, gdzie otrzymał magiczną szkatułkę. Przebaczył więc bratu i zamieszkali razem w przyjaźni. Lorenzo jeszcze w jednej sprawie odmienił się całkowicie – o nikim już złego słowa nie powiedział, bo kto raz się sparzy ten na zimne dmucha.

Jak to Włosi mówią: Il cane scottato dall’ acqua calda, ha paura della fredda.

Pies, który sparzy się gorącej wody będzie się bał nawet zimnej.


 Źródło:https://bajki-zasypianki.pl/bajka-wloska-o-miesiacach/


Bajka o człowieku który nigdy nie kłamał!


Dawno, dawno temu, żył sobie młody człowiek o imieniu Mamad, znany z tego, że nigdy nie kłamał. Każdy o nim słyszał, nawet ci, którzy mieszkali z dala od jego wioski. Jego talent budził powszechny podziw- każdemu się przecież zdarza nie mówić prawdy, przynajmniej raz na jakiś czas. Niektórzy opowiadają niestworzone historie, innym zdarzają się drobne kłamstewka. Mamad zaś przysiągł zawsze mówić prawdę.

Sława Mamada dotarła w końcu do króla, a ten postanowił go zobaczyć. Rozkazał swoim sługom przyprowadzić go do pałacu. „Niemożliwe, żeby był taki człowiek, który nigdy nie skłamał” – stwierdził władca.

Gdy Mamad pojawił się przed obliczem króla ten obejrzał go od stóp do głowy. Zdziwił się, bo okazał się zwykłym człowiekiem i niczym specjalnym się nie wyróżniał.

Król spytał: „Czy to prawda, co o tobie mówią?”

Nie jestem pewien, co masz na myśli.” powiedział Mamad, bo choć wyobrażał sobie, o co mu mogło chodzić, pewności nie miał.

Król po chwili dodał „Twoja prawdomówność. Czy to prawda, co o niej mówią?”

A co mówią?” – zapytał Mamad.

Czy to prawda, że nigdy nie skłamałeś?” zapytał król.

To prawda.” odpowiedział Mamad.

Powiedz mi, synu” dodał król, „Czy w przyszłości, też nie zamierzasz kłamać?”

Nie zamierzam”, potwierdził zdecydowanie Mamad i rzeczywiście był o tym przekonany.

Nigdy? W całym swoim życiu?” – dopytywał z niedowierzaniem król.

Nigdy” powiedział Mamad. Przysiągł zawsze mówić prawdę był przekonany, że tak będzie.

Król był pod wrażeniem i potraktował to jako wyzwanie. „Kłamstwo potrafi być podstępne” – ostrzegł. „Możesz czasami skłamać nawet do końca o tym nie wiedząc. Uważaj!”

Mamad ukłonił się, a król życzył mu powodzenia w życiu i odesłał do domu.

Minęło kilka dni, a król nie mógł przestać myśleć o człowieku, który nigdy nie kłamał. To było niemożliwe, tego był pewien. W końcu wezwał Mamada z powrotem do pałacu. Po spotkaniu z królem jego sława jeszcze bardziej urosła i razem z nim do bram pałacu przyszedł spory tłumek dworzan ciekawych, co się stanie tym razem. Gdy król zobaczył tłum, wszedł do niego na zewnątrz. Zaprosił Mamada do środka i zaprowadził do stajni pałacowej, a tłumek szedł razem z nimi. W stajni, król odnalazł swojego ulubionego konia i kazał go osiodłać i przygotować do drogi.

Do Mamada powiedział – „Chciałbym zaprosić Cię na kolację. Na razie jednak muszę odwiedzić mojego starego ojca. Wrócę wieczorem. Idź do ogrodów królewskich i odnajdź królową. Powtórz jej o moim wyjeździe i poproś by na wieczór przygotowała dla wszystkich wystawną ucztę.”

Jestem gotów być Twoim posłańcem” – Mamad skłonił się królowi.

Ruszaj więc!” – dodał król i został razem z dworzanami przy stajni gotując się do drogi.

Gdy tylko Mamad zniknął za rogiem pałacu król zsiadł z konia.

Nigdzie dzisiaj nie jadę. Wszyscy będziecie świadkami, że zostanę w pałacu. Nasz poczciwy Mamad zaraz skłamie po raz pierwszy w życiu, a wieczorem mu to udowodnimy.” – roześmiał się ucieszony z żartu, który obmyślił.

Mamad dotarł tymczasem do ogrodów gdzie znalazł królową przycinającą róże. Ukłonił się i powiedział: „Wasza wysokość! Król przysłał mnie, aby powiedzieć, że zamierza pojechać odwiedzić ojca. Mam też powtórzyć, że masz na wieczór przygotować wystawną ucztę, na której on będzie, o ile rzeczywiście przyjedzie.”

Królowa popatrzyła na Mamada zdziwiona. „Wytłumacz się, młody człowieku. Czy król przyjedzie wieczorem, czy nie? Co to za zagadki?”.

To nie są zagadki.” odpowiedział szczerze Mamad. „Widziałem króla wsiadającego na konia i słyszałem, gdy powiedział mi, że jedzie zobaczyć ojca. Wspomniał też, że planuje wrócić wieczorem. Czy jednak wyjechał czy nie – nie widziałem. Może tak, może nie.”

Królowa była pod wrażeniem tego, co powiedział młody człowiek. Nie wiedziała do końca, co będzie wieczorem, ale wiedziała, czego może być pewna. Zleciła przygotowanie kolacji i uzbroiła się w cierpliwość ciekawa, co się stanie.

Wieczorem wszyscy – król, królowa, Mamad i tłumek dworzan spotkali się na uczcie. Po zjedzeniu pierwszego dnia król wstał i powiedział:

Słyszeliście pewnie, że jest z nami człowiek, który twierdzi, że nigdy nie kłamie. Nie jest to prawda moja kochana królowo. Dzisiaj właśnie Cię okłamał.”

Król zaśmiał się, a wraz z nim dworzanie.

A co to było za kłamstwo?” spytała królowa

Powiedział Ci, że pojechałem do ojca, a ja wcale tego nie zrobiłem. Wszyscy tu obecni mogą o tym zaświadczyć.”

Królowa potrząsnęła głową. „Nie. Powtórzył to, co mu powiedziałeś i bardzo dokładnie przekazał to, co sam zobaczył – że wsiadłeś na konia. Stwierdził, że nie widział jak wyjeżdżałeś i nie zapewnił mnie o tym, że na pewno wrócisz na kolację”.

Król i dworzanie zaniemówili na chwilę układając sobie w głowach to, co usłyszeli. Po tym wznieśli toast za Mamada z gratulacjami.Od tego dnia król, królowa i wszyscy dworzanie zrozumieli, że prawdziwie uczciwy człowiek mówi tylko o tym, czego jest całkowicie pewien – a całkowicie jesteśmy pewni tego, co widzimy na własne oczy.

Źródło:https://bajki-zasypianki.pl/bajka-wloska-o-miesiacach/


Wyprawa przez pustynię.


Wszystkie wielbłądy miały już pakunki na grzbietach i karawana szykowała się do podróży przez pustynię. Nagle ktoś zawołał:
– Poczekajcie na mnie! Jeszcze ja!

To młody Dromader o mały włos nie spóźnił się na swoją pierwszą wyprawę. Całą noc obserwował gwiazdy. Było to jego ulubione zajęcie. Gdy tak wpatrywał się w niebo, myślał o dalekich podróżach. A teraz niewyspany, zmęczony, lecz podekscytowany biegł co sił, by spełnić swe marzenie.

Dwugarbne wielbłądy spojrzały na niego zdziwione. Wyglądał zupełnie inaczej niż one. Miał tylko jeden garb, krótkie futro, długie chude nogi i cały był jakiś taki… mały. Największy z Dwugarbnych zaśmiał się:
Ty chcesz iść z nami? Przecież nie udźwigniesz ładunku. Poza tym masz tylko jeden garb z zapasem tłuszczu. Nie wytrzymasz w drodze…

Dromader zwiesił głowę, ale wytrwale prosił dalej:
– Pozwólcie mi pójść z wami. Mój jeden garb mi wystarczy. Wiem, że nie uniosę tyle co wy, ale może w inny sposób się wam przydam? – przekonywał.
Stary Baktrian, który miał przewodzić karawanie, przysłuchiwał się rozmowie. W końcu zaczął spokojnie:
– Widzę, że bardzo ci zależy na tej wyprawie.
– O tak! Bardzo! – wykrzyknął podekscytowany.
– Myślisz, że dasz radę? – dopytywał.
– Długo się do niej przygotowywałem. Ćwiczyłem noszenie ciężarów i długie marsze – z dumą odpowiedział Dromader.

Stary Baktrian zastanawiał się przez chwilę, po czym zadecydował:
– Dobrze, będziesz szedł na końcu – powiedział. – Jeśli będziemy iść za szybko, daj znać, zwolnimy. Karawana idzie tak szybko jak najwolniejszy z wielbłądów – tłumaczył.
– Ale Baktrianie – wtrącił się w rozmowę Najsilniejszy wielbłąd – on będzie nas tylko spowalniał. Jesteśmy zgrani i nie potrzebujemy nowego w karawanie. Szkoda czasu.
Stary Baktrian surowo spojrzał na Najsilniejszego.
– Czy już zapomniałeś, jak ty pierwszy raz szedłeś na wyprawę?
Najsilniejszy zawstydził się. Przypomniał sobie, jak wtedy dokuczały mu starsze wielbłądy.
– Każdy kiedyś był nowy i miał swój pierwszy raz – kontynuował Baktrian. – Mamy zresztą dodatkowy ładunek, który miał czekać na następny kurs. Młody może się nam przydać. Dromaderze – zwrócił się do rekruta – wkładaj szybko ładunek i ruszamy.

Tak jest, panie kapitanie! – ucieszył się młody wielbłąd i pobiegł po swoje pakunki.
Yyh? sapnął. Nogi mu się ugięły i zatrzęsły z wysiłku. Ojej, ale ciężkie. Tego się nie spodziewałem. Dam radę! Dam radę! mówił do siebie, by dodać sobie odwagi. W końcu stanął za ostatnim wielbłądem i podekscytowany ruszył w drogę razem z karawaną.
Z każdym dniem szło mu się coraz ciężej, a jego zapał gasł. Słońce parzyło go w futro, a w nocy nawet gruby koc, który dostał od mamy, nie wystarczał, by zabezpieczyć się przed chłodem. Młody wielbłąd przez pierwsze kilka dni  bezskutecznie wypatrywał zielonych roślin albo choćby małej sadzawki. W końcu przestał liczyć na to, że ujrzy cokolwiek poza piaskiem i uschniętymi krzakami.

Dromader męczył się szybciej niż reszta grupy. Karawana musiała zwalniać i robić postoje częściej niż zwykle. Wielbłądom to się nie podobało. Mówiły między sobą:
– Po co Stary Baktrian go zabrał?
– Same z nim klopoty.
– On się do tego nie nadaje.
– Tylko nas spowalnia…

Stary Baktrian pomimo swojego wieku miał dobry słuch. Smuciły go narzekania i brak wyrozumiałości dla nowego kolegi. Gdy już miał coś powiedzieć, odezwał się Najsilniejszy:
– Chłopaki, to niesprawiedliwe. Każdy z nas był kiedyś nowy, tak jak on. Jesteśmy starsi, doświadczeni i wyćwiczeni w podróżowaniu przez pustynię. Nie widzicie, jak on się stara?
– To po co chciał iść?! – krzyknął jeden z dwugarbnych.
– Bo też jestem wielbłądem, tak jak wy, choć wyglądam trochę inaczej – smutno odparł Dromader.
Wszystkie dwugarbne spojrzały na niego.
Tak, jestem wielbłądem i  chcę chodzić w karawanie – powtórzył odważniej.
– Dromader jest częścią naszej grupy i jest tak samo ważny jak każdy z was. Powinniście mu pomagać tak, jak robią to przyjaciele – powiedział w końcu Stary Baktrian.

Nagle zerwał się silny wiatr. Podrywał pustynny piach i rzucał go przed siebie, zataczał koło i znowu uderzał w pustynię. Gdy tak tańczył, kopyta wielbłądów zapadały się coraz głębiej i głębiej w gorący piach, lecz karawana uparcie szła dalej. Rozszalała się straszna burza piaskowa. Stary Baktrian krzyknął:
– Stać! Ani kroku dalej!
Zakaszlał, bo kolejny podmuch wiatru nasypał mu piachu do buzi.
–  Kładziemy się ciasno obok siebie, wszyscy razem! Zabezpieczyć ładunki, by nie zginęły! – krzyczał z całej siły, ale wiatr świstał tak głośno, że ledwo dało się go usłyszeć.

Gdy burza ustała, niebo mieniło się już tysiącami gwiazd. Wszystkie wielbłądy spały, jedynie Dromader nie mógł zasnąć. Patrzył w rozgwieżdżone niebo i wciąż coś mu się nie zgadzało. Znał bardzo dobrze trasę i umiejscowienie gwiazdozbiorów.
– O nie! Przez burzę piaskową poszliśmy za bardzo na zachód – powiedział do siebie – muszę to powiedzieć Kapitanowi.
O świcie, gdy karawana szykowała się do dalszej drogi, młody wielbłąd podszedł do Starego Baktriana i odezwał się nieśmiało:
– Kapitanie, wydaje mi się, że podczas burzy zmieniliśmy kurs.
Stary Baktrian zdziwił się. Do tej pory nigdy mu się nie zdarzyło zboczyć z drogi, nawet podczas burz piaskowych.
– Jesteś pewien? – zapytał.
– Tak mi się wydaje. W nocy sprawdziłem nasze położenie względem gwiazd. Wiatr zepchnął nas na zachód.
Stary Baktrian sprawdził położenie słońca.
– Masz racje! – wykrzyknął. – Nie wiedziałem, że znasz się na nawigacji? – zamyślił się, po czym zadecydował – Pójdziesz na przedzie ze mną i pomożesz mi prowadzić karawanę.
Wszystkie wielbłądy słyszały rozmowę i patrzyły to na siebie, to na Dromadera. Żaden z nich nie umiał nawigować. Karawana ruszyła dalej, ale tym razem z młodym wielbłądem na czele. Nie zatrzymywała się już tak często jak dotychczas, bo gdy Dromader się męczył, dwugarbne brały jego ładunek na swoje grzbiety.

Po kilku dniach wędrówki wielbłądy dotarły do celu całe i zdrowe. Gdy rozładowywały ładunek, Największy przyznał:
– Nie doceniłem cię, Dromaderze. Przepraszam, że oceniłem cię po wyglądzie.
Najsilniejszy dodał:
– Dzięki za wyprowadzenie nas z pustyni. Gdyby nie ty, wszyscy byśmy zginęli.
Dwugarbne potakująco kiwały głowami, a Dromader uśmiechnął się zadowolony.
– To ja dziękuję za waszą pomoc. Sam bym sobie nie poradził. Dzięki wam, przeżyłem swoją pierwszą wyprawę! – wykrzyknął radośnie.
Wszystkie wielbłądy z karawany zaczęły się śmiać, a Stary Baktrian, kiwając głową, powiedział:
– Każdy ma jakiś talent i jest ważny w grupie. Inny nie znaczy gorszy.



Odsłony: 18229